O. Stefan Maria Manelli, FI

O Serafickim Ojcu, św. Franciszku, wiemy, że na swoją śmierć kazał się przenieść do asyskiego kościółka pod wezwaniem Matki Bożej Anielskiej, zwanego Porcjunkulą. Zanim zaczął konać poprosił braci, by zaśpiewali mu poświęconą śmierci strofę jego Pieśni słonecznej: Laudato si’, mi’ Signore, per sora nostra morte corporale... („Pochwalony bądź, Panie, przez siostrę naszą, śmierć cielesną“). Następnie on sam zaczął śpiewać psalm: Voce mea ad Dominum clamavi („Głosem moim do Pana wołałem“ - Ps 141 Wlg) - i tak umarł, śpiewając.

Skąd ta radość i uniesienie w obliczu śmierci? - Bo też taka właśnie jest prawdziwa śmierć chrześcijańska!

Wiara poucza nas, że śmierć stanowi prawdziwe narodziny. Co więcej, to właśnie te narodziny są prawdziwsze, będąc narodzinami dla wieczności. Z tego powodu pierwsi chrześcijanie nazywali dzień śmierci dniem narodzin (dies natalis). Z tego też powodu Kościół zazwyczaj czci swoich świętych w rocznicę śmierci. Dlaczego? Ponieważ to właśnie tego dnia opuścili oni tę biedną ziemię rodzącą „cierń i oset“ (Rdz 3,18), aby wejść do „domu Ojca“ (por. J 2,16); porzucili „niewielkie utrapienia naszego obecnego czasu“, aby posiąść „bezmiar chwały przyszłego wieku“ (2Kor 4,17).

Trzeba ponadto mieć świadomość, że śmierć została przemieniona przez zmartwychwstanie Pana Jezusa, który na końcu czasów wskrzesi także nasze śmiertelne ciało, w dniu Sądu Ostatecznego w biblijnej dolinie Jozafata.

Copyright © 2024 Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Niepokalanej