29 listopada - NIEBO (II)

O. Stefan Maria Manelli, FI
Jakie jest niebo?
Na to pytanie święty Paweł odpowiada słowami: „jeśli nawet zniszczeje nasz przybytek doczesnego zamieszkania, będziemy mieli mieszkanie od Boga, dom nie ręką uczyniony, lecz wiecznie trwały w niebie“ (2Kor 5,1). W innym miejscu dodaje: „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują“ (1Kor 2,9).
Chcielibyśmy co prawda wiedzieć już teraz, jak jest zrobiony ten niebieski przybytek „nie uczyniony ręką ludzką“; chcielibyśmy wiedzieć już teraz, jak się w nim żyje, jakiego szczęścia zażywa się; co pięknego i niezwykłego można tam widzieć i słyszeć stając się szczęśliwymi wieczną szczęśliwością świętych... Znamy jednak niebiańskie doświadczenie świętego Pawła, porwanego do trzeciego nieba (por. 2Kor 12,2-4)... Mimo tego doświadczenia, Apostoł nie jest w stanie powiedzieć więcej, jak tylko, że „słyszał tajemne słowa, których się nie godzi człowiekowi powtarzać“ (2Kor 12,4).
Święty Jan Bosco
W życiu założyciela salezjanów czytamy, iż w roku 1860 miał on pocieszające widzenie swojej mamy, Małgorzaty, zmarłej niewiele wcześniej. Ukazała mu się ona pełna sił i uśmiechnięta...
- „Matko, a więc nie umarłaś?“ - zapytał św. Jan Bosco.
- „Owszem, umarłam - odpowiedziała Małgorzata. - Lecz żyję!“
- „Jesteś szczęśliwa w niebie?“
- „Najszczęśliwsza!“
- „A czym radujecie się tam, w niebie?“
- „Prosisz mnie o coś niemożliwego - bo tego, czym radujemy się tam, nikt na ziemi nie może nazwać ani wyrazić“ - odpowiedziała mama, po czym otoczona światłem niewysłowionej wprost piękności, dodała: „Janie, czekam na ciebie w niebie, gdzie będziemy zawsze razem!“ - i zniknęła przy dźwięku harmonijnego śpiewu tysiąca anielskich głosów.
Niebo: tajemnica wiary
Prawda o niebie, wraz z całą swą zawartością niezgłębionej tajemnicy, jest wielką prawdą wiary. Wierzyć w nią oznacza wierzyć w istnienie nieba i w jego wieczność; w jego niewysłowione piękno i szczęśliwość; w obecność w nim Trój-jedynego Boga razem z Bożą Matką, Najświętszą Panną Maryją, wraz z wszystkimi chórami aniołów i świętych, widzących Boga i radujących się Nim. Wierzyć w niebo znaczy też wierzyć w chwałę duszy i ciała (zmartwychwstałego do wiecznego nieba), według Boskich słów Pana Jezusa: „sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce w królestwie Ojca swego“ (Mt 13,43).
W niebie posiada się lumen gloriae, światło chwały pozwalające oglądać Boga twarzą w twarz, a nie tak jak teraz: „jakby w zwierciadle, niejasno“ (1Kor 13,12), według słów św. Pawła. W niebie cieszyć się będziemy zawsze widokiem i przepojonym miłością towarzystwem Pana Jezusa z Najświętszą Panienką i św. Józefem... Pan Jezus, ze swą naturą ludzką, znajduje się „po prawicy Ojca“; Maryja, ze swym Bożym macierzyństwem, po prawicy Syna, a św. Józef, „dziewiczy ojciec“, na tronie górującym ponad innych świętych.
Dusze w niebie wywyższone będą w blasku Bożej łaski, ciesząc się darem doskonałej znajomości tego, co Niestworzone i tego, co stworzone; Boga i kosmosu z ich niezliczonymi wspaniałościami. Po zmartwychwstaniu, ciało duchowe cieszyć będzie się sprawnością, przemieszczając się z szybkością myśli; subtelnością, przenikając bez trudności przeszkody
(jak ciało Pana Jezusa Zmartwychwstałego, wchodzącego do wieczernika przez zamknięte drzwi), jasnością, czyniącą je przezroczystszym od kryształu i jaśniejącym bardziej niż złoto... Rzeczy zdumiewające i niewypowiedziane!
Czy jednak rzeczywiście wierzymy w to wszystko?
Święty Proboszcz z Ars
Pewnego popołudnia św. Jan Maria Vianney przyjmował wizytę osoby cokolwiek obojętnej w kwestiach religijnych, przyciągniętej jednak do Ars sławą świętości i ubóstwa świętego Proboszcza, z tak wielką hojnością rozdającego wszystko ubogim.
- „Wierzy ksiądz we wszystko to, co głosi Ewangelia?“ - spytał gość.
- „Bez wątpienia!“ - odpowiedział święty Proboszcz.
- „Jest więc rzeczywiście prawdą, że po śmierci czeka nas niebo lub piekło?“
- „Jest to rzecz zupełnie pewna“.
- „Czy tak pewna jak to, że dzisiaj jest niedziela, a jutro będzie poniedziałek?“
- „Dużo pewniejsza“.
- „Jak słońce zachodzące w tej chwili, które wzejdzie znowu jutro rano?“
- „Bez porównania pewniejsza - odparł święty - ponieważ może się zdarzyć niedziela, po której nie będzie już poniedziałku i zachód, po którym nie będzie już jutrzenki. Jednak jest absolutnie niemożliwe, by słowa Pana Jezusa nie urzeczywistniły się“.
- „O jakich słowach mówi Ksiądz?“ - spytał natychmiast gość.
- „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie [J 11,25]... Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym [J 6,54]“.
Gość świętego Jana opuścił Ars wzruszony i przekonany.
Święta Scholastyka i święty Benedykt
Pewnego dnia św. Scholastyka zapytała swego brata, św. Benedykta, na czym polega wieczna szczęśliwość nieba. „Droga siostro - odpowiedział - nie będziesz mogła wiedzieć tego, jak tylko w dniu, w którym zasłużysz na nią i dostąpisz jej. Jest ona czymś tak pocieszającym i słodkim, że cała mądrość ludzka jest u uzyskasz jest bezsilna, jeśli chodzi o opisanie jej“.
Święty Augustyn i święty Hieronim
Święty Augustyn z Hippony postanowił pewnego razu przygotować tekst o szczęśliwości nieba i z tej okazji zaczął pisać list do św. Hieronima, żeby - zgodnie ze swym zwyczajem - poradzić się go co do fragmentów Pisma Świętego.
Kiedy jednak pisał, nagle ujrzał niewysłowioną jasność i poczuł cudowny zapach wypełniający całą izbę. „Co robisz, Augustynie? - usłyszał - Myślisz, że można zawrzeć ocean w małym naczyniu? Chcesz widzieć to, czego oko nie widziało, zrozumieć to, czego żadne serce ludzkie nie zrozumiało; pojąć to, co jest nieskończone i niepojęte?“
Był to głos św. Hieronima, który tego właśnie dnia zmarł w Betlejem i przez to objawienie dowodził przyjacielowi, że szczęśliwość nieba, gdzie się teraz znajdował, przewyższa jakikolwiek opis.
Święta Teresa od Jezusa
Św. Teresa miała raz w ekstazie możliwość rzucenia okiem na niebiański ogród. Kiedy wróciła do zmysłów, zapytano ją, co widziała w niebie, ona zaś zawołała: „Widziałam... Widziałam... Widziałam...“, nie mogąc powiedzieć nic więcej. Brakowało jej słów i oddechu, nie mogła wyrazić piękności tego, co widziała.
Cóż jednak można zrobić, aby wszyscy ludzie zdali sobie sprawę z olśniewającej rzeczywistości nieba i zechcieli wierzyć w te wzniosłe prawdy wiary, stanowiące całą szczęśliwą wieczność, pełną nieskończonej radości i chwały bez końca? Utrata bezmiaru tego bogactwa Boskich dóbr nie może nie stanowić dla człowieka największej i nieodwracalnej katastrofy... Czy to możliwe, że ludzie doszli do tak wielkiego zaślepienia?...
Święty Grzegorz z Nazjanzu
Jeden ze wschodnich Ojców Kościoła, chwalebny św. Grzegorz z Nazjanzu, słusznie wołał niemal ze łzami: „O człowiecze! Tyś jest powołany do kontemplowania i czczenia Boga, nie zaś do poniżania twej duszy pośród ziemskich pożądliwości! Masz uczestniczyć w życiu niebiańskim, nie zaś w wulgarnych rozkoszach zwierząt!“
Święty Jan od Krzyża
Jeszcze bardziej przepojone boleścią są słowa św. Jana od Krzyża: „O dusze, stworzone dla tych wielkości i do nich powołane - co czynicie?! Czym się zajmujecie?! Waszymi dążeniami są niziny; waszymi dobrami - nędze! O nieszczęsna ślepoto oczu waszych dusz! Ślepi jesteście wobec ogromu światła; wobec głosów wielkich - głusi jesteście: i nie zdajecie sobie sprawy, że podczas gdy szukacie wielkości i chwały, pozostajecie nędzni i podli; nieznający i niegodni wielkiego dobra“.
Niestety, powiedzieć trzeba, że do wielu ludzi (i do wielu „chrześcijan“) pasuje doskonale ten pouczający fragment wzięty z pisma dla młodzieży sprzed lat: „Pewien człowiek znalazłszy orlątko, hodował je w zwykłym kurniku, razem z ptactwem domowym. Wyruszając w długą podróż, postanowił uwolnić szlachetnego ptaka. Zaniósł go więc na dziedziniec, jednak - ku jego zdumieniu - orzeł nie rozpościerał skrzydeł. Człowiek zaniósł go więc na otwartą przestrzeń i zmusił do podniesienia głowy ku górze... Rzecz zupełnie inna! Na widok jaśniejącego słońca, orzeł otwarł skrzydła i wzbił się natychmiast ku górze...“
Wielu, zbyt wielu ludzi podobnych jest dzisiaj do orłów, które stały się kurami. Nie wiedzą nawet, że mają skrzydła, które mogłyby wynieść ich na wyżyny - toteż nie używają ich. Patrzą tylko w dół, szukając ziaren itp.... Mogłoby jednak wystarczyć jedno wydarzenie, radosne lub smutne, które przenosząc ich na otwartą przestrzeń i zwracając ich wzroku ku słońcu, pozwoliłoby im rozpostrzeć skrzydła i wznieść się ku Bogu i ku niebu.