15 listopada: SĄD OSTATECZNY (II)
O. Stefan Maria Manelli, FI
Skazanie potępieńców na karę piekła wiecznego.
Piekło jest nieskończenie przerażające z powodu wyroku wiecznego, nieodwracalnego zatracenia i z powodu cierpień potępionych - o których napisane jest w Apokalipsie: „a dym ich katuszy na wieki wieków się wznosi“ (Ap 14,11).
Bo też taki będzie straszliwy ostateczny wyrok potępienia przez Boskiego Sędziego, według Jego własnej zapowiedzi:
„Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!
Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść;
byłem spragniony, a nie daliście Mi pić;
byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie;
byłem nagi, a nie przyodzialiście Mnie;
byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie.
Wówczas zapytają i ci: Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym, albo przybyszem, albo nagim, kiedy chorym albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy Tobie? Wtedy odpowie im: Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili“ (Mt 25,41-45).
Jakże straszne rzeczy dziać się będą na Sądzie Ostatecznym po stronie potępionych! Świadomość, że oto ich obrzydliwe przewiny stały się jawne dla całej ludzkości przepełni ich straszliwym wstydem; hańbą i rozpaczą bez ucieczki! Pragnęliby oni literalnie zniknąć wszystkim z oczu, a wręcz - przestać istnieć. Nic jednak - absolutnie nic! - nie będą mogli uczynić w tej przerażającej sytuacji wiecznego, nieodwołalnego potępienia, zgodnie z Boską sprawiedliwością.
Święty Hieronim
Ten wielki Ojciec Kościoła przez długi czas żył w Rzymie, pośród wygód i luksusów Wiecznego Miasta. Pewnego dnia jednak został tak bardzo uderzony rozmyślaniem o Bożym Sądzie, że postanowił uciec do Ziemi Świętej, do Betlejem, i zanurzyć się w Piśmie Świętym, prowadząc życie surowej pokuty i długiej modlitwy, rozmyślając nieustannie o rzeczach ostatecznych,
Kalpurniusz Pizon
Historia starożytnego Rzymu opowiada dzieje Gneusza Kalpurniusza Pizona, organizatora spisku przeciwko Neronowi. Kiedy spisek został odkryty, Pizon - ubrany w hańbiącą tunikę przestępcy - stanął przed senatem, mając odpowiedzieć na postawione mu zarzuty. Na widok surowych spojrzeń dostojnych senatorów, zasiadających na ich fotelach, ogarnął go wstyd tak wielki, że nie czekając nawet aż oskarżyciele zaczną mówić, zrozpaczony Pizon wydobył spod tuniki sztylet i wbił go sobie w pierś.
Jeżeli tak wielki był wstyd rzymskiego szlachcica, oskarżonego wobec senatu (składającego się z garstki mężczyzn), jak wielkie będzie zmieszanie potępieńców w dniu Sądu Ostatecznego, w obliczu całego ludzkiego rodzaju!
Święty Jan Bosco
Pewnego wieczoru św. Jan Bosco stanął wobec przykrej konieczności upomnienia swoich chłopców za przewinienia przeciwko dyscyplinie oratorium. Ksiądz Bosco zorientował się jednak, że wychowankowie słuchali jego ogólnych upomnień z niewzruszoną obojętnością. Wtedy, jakby natchniony, powiedział: „Ty, N., bez cienia wyrzutów sumienia czynisz twoim gadaniem dzieło prawdziwie diabelskie. Ty, X., nie poprzestajesz na szkodzeniu sobie samemu, ale wprowadzasz i twoich kolegów w życie grzechu, kradnąc im czystą szatę niewinności chrzcielnej... Ty, Y... Ty, Z...“
Jakież piorunujące wrażenie zrobiły słowa księdza Bosco! Zapadła kompletna cisza, przerywana szlochem tego i owego chłopca... Tamten wieczór pozostał w pamięci wszystkich, dając zarazem początek dużo bardziej uporządkowanemu i pogodnemu życiu w oratorium.
Jeśli jednak ujawnienie nielicznych przewinień wobec grupki uczniów zrobiło tak wielkie wrażenie - jakież wrażenie zrobi ujawnienie wszystkich naszych win wobec wszystkich ludzi?
Oto dlaczego myśl o Sądzie ostatecznym jest tak pożyteczna, budząc zbawienny lęk prowadzący do natychmiastowej przemiany życia - tak, aby w chwili owego zgromadzenia niezliczonych miliardów osób, będących świadkami naszego szczegółowego publicznego rachunku sumienia, ukazać się im z grzechami mniej licznymi i mniej zawstydzającymi... Nie jest to co prawda pobudka najszlachetniejsza - niemniej jednak i ona może dopomóc obrażać mniej Pana Boga, unikając uniwersalnego zgorszenia.
Claude Ferdinand Gaillard
Warto w tym kontekście wspomnieć, co przydarzyło się sławnemu francuskiemu artyście, Gaillardowi, wybitnemu paryskiemu rytownikowi.
W roku 1860, kiedy studiował on w Perugii dzieła Perugina, nawiązał znajomość i przyjaźń z innym Francuzem zajmującym się Peruginem. Pośród innych tematów, dwaj artyści dyskutowali także o religii - co jednak poróżniło ich, nadszarpując ich przyjaźń. Gaillard był bowiem niedowiarkiem, a jego towarzysz żarliwym katolikiem.
Widywali się więc dosyć rzadko; ostatni raz miało to miejsce w Rzymie. I tym razem Gaillard, jak to miał w zwyczaju, napadł na życie wiary przyjaciela. Widząc jednak jego niewzruszoną stałość, powiedział mu na pożegnanie:
- „Jesteś jeszcze młody. Za dziesięć lat czekam na ciebie w Paryżu - i mogę się założyć o ile tylko chcesz, że zmienisz do tego czasu zdanie“.
Młodszy kolega odpowiedział mu na to nie wyzywająco, ale z wielką powagą:
- „Nie jestem pewien, czy zastanę cię za dziesięć lat w Paryżu. Możemy się jednak umówić z większą pewnością - wiesz gdzie? Na Sądzie Ostatecznym. I bez wątpienia to ty przyznasz mi wtedy rację“.
Gaillard mógłby uśmiechnąć się na to zaproszenie - będąc jednak poważnego usposobienia, znalazł się pod silnym wrażeniem młodzieńczej śmiałości przyjaciela, będącej najwyraźniej owocem przekonań pełnych dojrzałości.
- „Żegnaj - powiedział tylko - będę pamiętał o tych twoich słowach“.
Dwaj przyjaciele nie spotkali się więcej na tym świecie. Spotkają się bez wątpienia w dniu Sądu Ostatecznego - i zapewne będą w najdoskonalszej zgodzie, zważywszy że Gaillard zmienił zdanie i umarł jako... brat franciszkanin! Myśl o Sądzie Ostatecznym całkowicie go przemieniła.
Niepodobna pozostać obojętnym czytając i medytując słowa św. Pawła Apostoła napisane do tessaloniczan. Są to jaśniejące słowa prawdy; zarazem zaś słowa bardziej palące aniżeli płonąca pochodnia... Pan Jezus - pisze Apostoł narodów - „w płomienistym ogniu wymierzy karę tym, którzy Boga nie uznają i nie są posłuszni Ewangelii Pana naszego Jezusa. Jako karę poniosą oni wieczną zagładę z dala od oblicza Pańskiego“ (1Tes 1,8-9).
Nawrócenie wielu konwertytów jest związane właśnie z prawdą tych Bożych słów, rozrywających łańcuchy błędów, grzechów i nałogów, które wiązały ich i czyniły nieszczęśliwymi niewolnikami „ojca kłamstwa“ (J 8,44).