Ciernie i róże
CIERNIE I RÓŻE WOKÓŁ NIEPOKALANEGO SERCA MARYI
Niepokalane Serce Maryi zwykle przedstawiane jest na obrazach na dwa różne sposoby: na niektórych Serce jest otoczone cierniami, a na innych różami.
Zarówno korona z cierni, jak i korona z róż jest nieodzowna, by wyrazić to, co Niepokalane Serce Maryi od nas otrzymuje -poprzez nasze codzienne zachowania. Te dwie korony w sposób prosty i bezpośredni wyrażają cierpienia i radości, których my - dzieci - przysparzamy Niepokalanemu Sercu naszej Niebieskiej Matki.
Co zatem symbolizują ciernie i róże? Ciernie są symbolem grzechów, zniewag , świętokradztw i bluźnierstw, którymi obrażamy Niepokalane Serce. Róże zaś, są symbolem aktów miłości, delikatności, czułości wobec Serca Bożej Matki. To właśnie ciernie i róże są odzwierciedleniem relacji człowieka z Matką Najświętszą; stosunku całego człowieka: jego myśli, uczuć, słów, uczynków i zaniedbań.
Dobrze wiemy, że sercu matki nie jest obojętne nic, co dotyczy jej dzieci. Jest to naturalne prawo macierzyństwa, którego każdy mógł doświadczyć w relacji z ziemskimi matkami. Któż ich nie pamięta? A jeżeli odnosi się to do ziemskich matek, nawet w pewien sposób ograniczonych i posiadających wady, to o ile bardziej będzie się odnosiło do Serca Matki Bożej, które jest oceanem nieocenionych łask oraz nieboskłonem doskonałych cnót?
Najczystsze i najdelikatniejsze, najczulsze i najsubtelniejsze Niepokalane Serce Maryi jest całe oddane nam, którzy staliśmy się Jej dziećmi przez Syna i wraz z Synem „pierworodnym między wielu braćmi” (Rz 8,29). Nic zatem nie może być obojętne Jej Sercu. Wszystko dosięga Jej matczynego Serca, każda nasza sprawa dotyka w określony sposób Jej Niepokalane Serce: ciernie kłują i rozrywają, a róże pieszczą i rozlewają wokół swoją miłą woń.
Ciernie! Wszystkie nasze myśli i słowa, czyny oraz zaniedbania, mogą wytworzyć ciernie, które kłują i rozdzierają Niepokalane Serce Maryi. I to właśnie jest niekończące się cierpienie matczynego Serca Maryi. Pomyślmy tylko o cierniach naszych grzechów w myślach, słowach, czynach i zaniedbaniach, grzechach przeciwko wierze, miłości, pokorze, czystości, sprawiedliwości, wierności oraz przeciwko wszystkim innym cnotom i przeciw Przykazaniom Bożym. Pomnóżmy następnie te grzechy przez liczbę ludzi żyjących na ziemi... Czy zdołamy sobie wyobrazić jak ogromną liczbę cierni one tworzą? Któż mógłby je zliczyć jeśli nie sam Bóg?
My wszyscy jesteśmy odpowiedzialni, w mniejszym lub mniejszym stopniu za te ciernie grzechów, które kłują, szarpią i ranią to matczyne Serce. Przerażające jest to, że my wbijamy te ciernie w Jej Serce, niekiedy nawet nie zdając sobie z tego sprawy, z gorzką obojętnością obcych: a przecież jesteśmy Jej dziećmi!
Objawienie Niepokalanej w Fatimie z Sercem otoczonym cierniami, wywarło wielkie wrażenie na trojgu małych pastuszkach, którzy natychmiast po objawieniu zaczęli robić różnego rodzaju wyrzeczenia, właśnie po to, by wynagrodzić za zniewagi uczynione przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi.
W odróżnieniu od „siedmiu mieczy” Matki Bożej Bolesnej, które oznaczają zarówno bolesne momenty z życia Maryi, jak również bluźnierstwa i ciężkie grzechy ludzi przeciw Niej, ciernie poprzez to, że są drobne, dobrze oddają charakter gęstej „sieci” zniewag, obelg i niewierności, braku szacunku i delikatności, zaniedbań i braku staranności. Oto nasze bardzo liczne grzechy powszednie, wady, niedoskonałości, słabości, których nie unikamy lub z nimi nie walczymy.
Wszystkie te ciernie naszych grzechów wbijają się w matczyne Serce Niepokalanej i nie mogą nie wbijać się, ponieważ jesteśmy Jej dziećmi, odkupionymi za cenę Jej Boskiego Syna; dlatego jest Ona naszą Matką, i to jeszcze jaką!?
Jeżeli pomyślelibyśmy choć trochę o troskliwości i serdeczności matczynego Serca Maryi wobec każdego z nas, jeżeli rozważalibyśmy o Jej najdoskonalszej i najdelikatniejszej wrażliwości, dzięki której odczuwa każde najmniejsze nawet niedostrzegalne poruszenie duszy, każdą skrytą intencję naszych myśli, każde intymne uderzenie naszego serca... O ile będziemy wtedy bardziej uważni, by unikać wielu cierni grzechów i nieporządków, które popełniamy w myślach, słowach, czynach, uczuciach i o ile bardziej będziemy gorliwi, aby otoczyć Serce Niepokalanej różami, tylko różami, mnóstwem róż.
Róże! Wiemy, że róże są symbolem miłości. Każda róża zatem będzie oznaczała jeden akt miłości. Wiele róż – wiele aktów miłości. Niepokalane Serce otoczone różami, jest sercem otoczonym przez miłość; lecz jest także sercem, które ujawnia się jako miłość i które pragnie obdarzać jedynie różami miłości.
Do czego jesteśmy wezwani jako chrześcijanie i jeszcze bardziej jako dzieci Maryi? Z pewnością jesteśmy wezwani, by otaczać różami Serce Niepokalanej, całym mnóstwem róż - to znaczy różami cnót, aktów miłości, wielkich i małych wyrzeczeń, modlitw, aktów strzelistych, gestów pokory i miłości bliźniego, nawet najmniejszych darów, skromnych i ukrytych „kwiatków”.
Jeśli chcemy naśladować prawdziwych zakochanych w Maryi - świętych wszystkich czasów i miejsc, możemy również i my przemienić każdy nasz dzień chrześcijańskiego życia w koronę małych i wielkich róż wokół matczynego Serca Niepokalanej.
Róże posiadają pewien szczegół, który uczy nas jak bardziej kochać, całkowicie bezinteresownie. Róże przecież mają kolce: „Nie ma róży bez kolców”, mówi przysłowie. Matce Bożej damy róże bez kolców, a kolce weźmiemy dla nas. W jaki sposób?
Kiedy grzeszymy, to co czynimy?
Czynimy właśnie to: Zabieramy róże dla nas – zaspokajając nasze egoistyczne życzenia i pragnienia, dajemy kolce Niepokalanej, która to swoim cierpieniem i krwią swego Serca płaci za nasze winy. Natomiast kiedy praktykujemy cnoty, obdarowujemy Ją aktami miłości, dając tym samym Jej Sercu pocieszenie, a kolce wyrzeczenia naszych zachcianek i naszego egoizmu zostawiamy dla nas.
Jest też pewna wyjątkowa korona róż, którą możemy otoczyć matczyne Serce Niepokalanej, oczywiście jest nią korona Różańca Świętego. Każda korona Różańca to właśnie korona pięćdziesięciu róż. Jest to korona najpiękniejsza i najprzyjemniejsza dla Matki Bożej, spośród wszystkich innych modlitw i pobożności maryjnych. Jest to również korona najbardziej pożyteczna i cenna dla nas, dla naszego serca potrzebującego miłości, miłości bez ustanku, tej miłości, która sprawia, że wiele razy powtarzamy naszymi ustami Zdrowaś Maryjo... Święta Maryjo...
Sama Niepokalana, jak pamiętamy, wielokrotnie o to prosiła i zalecała modlitwę różańcową podczas każdego objawienia trojgu pastuszkom z Fatimy: „Odmawiajcie Różaniec... Odmawiajcie Różaniec...”.
Dlaczego więc nie dołożyć starań, by każdego dnia otaczać Serce Niepokalanej tą oto koroną błogosławionych róż, dołączając do nich wszystkie inne róże, które możemy zebrać pośród bolesnych zajęć tej ziemi „ i cierni”(Rdz 3,18)?
Podążajmy tą drogą, która jest drogą prawdziwych dzieci Maryi, weźmy sobie do serca synowski obowiązek, by wyciągać ciernie grzechów z Serca Niepokalanej, zamieniając je na róże cnót, ofiar, aktów miłości oraz Zdrowaś Maryjo... Zdrowaś Maryjo... Zdrowaś Maryjo...
O. Stefano M. Manelli
Królowa Polski i świata
Wiemy wszyscy co oznacza dzień dzisiejszy. Wiemy też, jak w historii rozwijała się ta uroczystość. I w Litanii loretańskiej często odmawiamy: Królowo Korony Polskiej, czy Królowo Polski, módl się za nami. Tylko czy czasem ta nazwa nie spowszedniała nam i nie robi takiego wrażenia, jakie robić powinna? Gdy oglądamy się wokoło i wspomnimy na treść tej nazwy, musimy przyznać, że to jednak jeszcze nie wszyscy wierzący w Polsce znają dobrze Matkę Najświętszą i uznają Ją za swoją Królową. Jest dysonans między ogólnym powiedzeniem a rzeczywistością [...]. Ilu to jest katolików tylko z metryki. A nawet i ci, którzy praktykują religię i spełniają obowiązki katolickie, czy nie mają sobie nic do wyrzucenia? Wiele i tu brak. Jeżeli wglądniemy do swych serc, musimy przyznać, że nie uznajemy w zupełności Matki Najświętszej za swą Królową.
Nie chcemy, żeby Ona była tylko z nazwy Królową, ale żeby była rzeczywistą Królową, godną Matki Bożej. Nie żeby była Królową konstytucyjną, i to nawet nie w ten sposób, jak rządzili królowie w czasie absolutyzmu, ale żeby rządziła duszami Polaków, by po prostu Jej poświęcone były te dusze. I to wszyscy mają być Jej, a Ona ma być wszystkich Królową. Albo Ona będzie naszą Królową, jak przystało na Królową, albo wykreślimy tę nazwę i ten przywilej.
My tu w Niepokalanowie zebraliśmy się z różnych stron Polski i zebraliśmy się po to, żeby być rycerzami Niepokalanej. Dla nas to święto ma znaczenie głębsze. Być rycerzami Niepokalanej i zdobywać dla Niej serca wszystkich – to nasz cel [...].
Mówi się ogólnie i słusznie, że jest bardzo dużo ludzi dobrej woli. Do tych musimy iść z łagodnością i miłością. Ale mamy nie zapominać, że są ludzie złej woli. Pan Jezus przebaczył jawnogrzesznicy, ale do faryzeuszów straszne powiedział słowo: „plemię jaszczurcze” (Por. Mt 12,34). Jan Duns Szkot, idąc na dysputę w obronie Nieokalanego Poczęcia, zwrócił się do Niepokalanej i modlił się przy napotkanej figurce: „Dozwól mi chwalić Cię Panno Przenajświętsza. I daj mi moc przeciwko nieprzyjaciołom Twoim”.
Gdy zbadamy tę modlitwę, zauważymy w niej dwie części: Pierwsza bardzo pokorna, w której mówi: „Dozwól mi chwalić Cię Panno Przenajświętsza”; druga, w której zaciska pięść i mówi: „Daj mi moc przeciwko nieprzyjaciołom Twoim”. My nie możemy być gorsi od tego franciszkanina dającego kierunek prądowi, który zrodził dogmat o Niepokalanym Poczęciu. Nie możemy inaczej zrobić jak on. Będziemy walczyć, aż wszyscy uznają Niepokalaną za Królową. Chociażby każdy z nas był rozproszony, bo nie wiadomo jakie koleje mogą jeszcze przyjść na Polskę, do śmierci będziemy o to walczyć, bo to nasz ideał. Czy będziemy osobno lub razem, gdziekolwiek i w jakichkolwiek warunkach. Dopóki będziemy żyli, będziemy walczyć. I po śmierci jeszcze więcej walczyć będziemy, aby Matka Najświętsza była Królową Kościoła w Polsce i Królową całego świata.
Niepokalanów, święto Matki Bożej Królowej Polski 3 V 1937, w czasie akademii maryjnej dla mieszkańców Niepokalanowa.
Konferencja nr 74 w: Konferencje św. Maksymiliana Marii Kolbego, Wydawnictwo Ojców Franciszkanów, Niepokalanów 2009, s. 107-108.
Boże Miłosierdzie – Dar dla całego świata
Boże Miłosierdzie to jedna z najważniejszych prawd chrześcijaństwa, ukazująca nieskończoną miłość Boga do człowieka. Jest ono fundamentem wiary, przypominającym, że żaden grzech nie jest większy od Bożej łaski i że każdy człowiek ma możliwość nawrócenia i pojednania z Bogiem.
Biblijne źródła miłosierdzia
Pismo Święte pełne jest odniesień do Bożego miłosierdzia. W Starym Testamencie Bóg objawia się jako miłosierny i łaskawy, gotowy przebaczać grzesznikom. W Nowym Testamencie największym wyrazem Bożej miłości jest Jezus Chrystus, który poprzez swoją śmierć i zmartwychwstanie otworzył ludziom drogę do zbawienia. Szczególnie wymowny jest fragment z Ewangelii wg św. Łukasza: Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny" (Łk 6,36).
Święta Faustyna i orędzie Miłosierdzia
Święta Faustyna Kowalska przekazała światu niezwykłe objawienia o Bożym Miłosierdziu. Jezus polecił jej szerzyć kult Jego miłosiernej miłości poprzez obraz "Jezu, ufam Tobie", Koronkę do Bożego Miłosierdzia oraz ustanowienie święta Miłosierdzia Bożego. Dzieła św. Faustyny, zapisane w Dzienniczku, stały się inspiracją dla milionów wiernych na całym świecie.
Boże Miłosierdzie w praktyce
Wiara w Boże Miłosierdzie nie kończy się na modlitwie – domaga się działania. Przypomnijmy sobie uczynki miłosierdzia względem ciała oraz względem ducha:
-
Głodnych nakarmić, spragnionych napoić, nagich przyodziać, podróżnych w dom przyjąć, więźniów pocieszać, chorych odwiedzać, umarłych pogrzebać.
-
grzesznych upominać, nieumiejętnych pouczać, wątpiącym dobrze radzić, strapionych pocieszać, krzywdy cierpliwie znosić, urazy chętnie darować, modlić się za żywych i umarłych.
Przebaczenie, współczucie i troska o innych to najlepszy sposób na praktyczne realizowanie Bożej miłości.
Znaczenie Bożego Miłosierdzia dziś
Współczesny świat często zmaga się z lękiem, samotnością i brakiem nadziei. Orędzie o Miłosierdziu Bożym przypomina, że Bóg jest zawsze gotów przyjąć człowieka, niezależnie od jego błędów i słabości. Święty Jan Paweł II podkreślał, że Bóg jest bogaty w Miłosierdzie i że Miłosierdzie jest kluczem do lepszego świata, w którym ludzie wybaczają sobie nawzajem i żyją w pokoju.
Boże Miłosierdzie to nie tylko teologia – to żywa rzeczywistość, która zmienia ludzkie serca. Dlatego warto się na nie otworzyć i przekazywać je innym w codziennym życiu.
Wielkanoc
Życzenia Wielkanocne
Chrystus zmartwychwstał! Nie ma większego przesłania, które można by przekazać ludzkości, aby rozpalić w niej nadzieję na wyzwolenie z więzów wszelkiej niewoli, a zwłaszcza z więzów śmierci i grzechu. Byliśmy nieszczęśliwą ludzkością, pogrążoną w otchłaniach grzechu, wykluczoną na zawsze z Królestwa Bożego, bez perspektywy wiecznego szczęścia. Nowy Adam pokonał śmierć i otworzył przed ludzkością bramy Boskiego i nieśmiertelnego życia.
o. Gabriele M. Pellettieri
Niech blask Zmartwychwstania
rozświetla każdą chwilę naszego życia, przynosząc nadzieję,
która umacnia serca i prowadzi
ku nowemu początkowi.
Rok Jubileuszowy, który przeżywamy, zaprasza nas do bycia
Pielgrzymami Nadziei.
Nadziei, która nie odnosi się do rzeczy, lecz do Osoby.
Pozwólmy się więc „dotknąć” Chrystusowi,
aby przez nas „zrodziła się nadzieja dla innych,
którzy żyją w ciemnościach i bez nadziei”
(Benedykt XVI).
Łaska i pokój płynące z pustego grobu Chrystusa
niech wypełnią nasze serca i domy.
A Niepokalana, Spes nostra, niech pomoże nam przezwyciężać wszelkie trudności i prowadzi drogą wiary i miłości.
Z radosnym Alleluja i darem modlitwy!
Siostry Franciszkanki Niepokalanej
Wielka Sobota
Ave Maria!
WIELKA SOBOTA – ROZWAŻANIE ZWYCIĘSTWA KRZYŻA
Wczoraj adorując krzyż Kościół śpiewał: „Oto drzewo Krzyża, na którym zawisło Zbawienie świata” i pomimo tego, że Krzyż był nazywany haniebnym narzędziem śmierci, dzięki Chrystusowi przemieni się On w Krzyż chwalebny: Będziemy świętować triumf Odkupiciela świata, który mimo tego, że złożony w całopalnej ofierze, zwyciężył! Tak więc rozważanie i współczucie dla cierpień Pana, zamieni się w hymn zwycięstwa. Dziś pozostańmy w skupieniu, w ciszy i w modlitwie przy grobie Pana, w którym po wielu mękach spoczywa Najświętsze Ciało Pana Jezusa.
W NAJCIĘŻSZYCH CHWILACH POZOSTAĆ PRZY PANU
Po śmierci Jezusa, przerażeni z powodu ciemności i trzęsienia ziemi, wszyscy opuścili Kalwarię z wyjątkiem grupy najwierniejszych: Matki Najświętszej i Jana, którzy nigdy nie oddalili się od Krzyża, Marii Magdaleny oraz innych pobożnych niewiast, które „szły za Jezusem z Galilei i usługiwały Mu” (Mt 27,55). Pan już oddał ducha, lecz oni nie potrafili pozostawić Go, ukochanego Nauczyciela, podmiotu ich miłości oraz wszystkich ich nadziei. To, co trzyma ich tak nieugięcie obok martwego Ciała, to właśnie ich miłość. Jest to charakterystyka prawdziwej wierności: wytrwać nawet w najciemniejszych i najboleśniejszych chwilach, gdy wszystko wydaje się stracone, w których przyjaciel zamiast zwycięstwa, ponosi porażkę i doznaje najgłębszego upokorzenia.
Łatwo jest być wiernym Bogu, gdy wszystko jest w porządku. Lecz być wiernym w godzinie ciemności, gdy On pozwala złu chwilowo zwyciężyć oraz gdy wszystko, co dobre i święte wydaje się zniszczone i bezpowrotnie stracone jest trudne, lecz jest najpewniejszym sprawdzianem prawdziwej miłości.
UMĘCZONE CIAŁO CHRYSTUSA – DOWÓD NIESKOŃCZONEJ MIŁOŚCI
Tymczasem dwaj uczniowie, Józef z Arymatei i Nikodem, zajmują się pogrzebem: Święte Ciało jest zdjęte z Krzyża, owinięte w płótno razem z wonnościami (J 19,40) i złożone „w nowym grobie”, który Józef „kazał wykuć w skale.” (Mt 27, 60). Wraz z Matką Boża, która na pewno była obecna przy tym wydarzeniu i wzięła w ramiona umęczone Ciało Syna Bożego, zbliżmy się do tego Świętego Ciała; „Spójrzcie na Chrystusa, który (...) niewinny, bez zastrzeżeń ofiarował swoje życie, by zbawić wszystkich ludzi, który powierzył się Bogu Ojcu z całkowitym oddaniem” (św. Jan Paweł II).
Raz jeszcze skierujmy nasz wzrok na te rany, sińce, na tę Krew, która tak wyraziście mówi nam o nieskończonej miłości Pana Jezusa ku nam. To prawda, że teraz te rany nie są już bolesne lecz chwalebne, a jutro, w Niedzielę Wielkanocną, będziemy świętować właśnie wielkie zwycięstwo przez nie dokonane; Jednak te rany, choć uwielbione pozostają i pozostaną na zawsze niezatartym znakiem niezmiernej miłości jaką Chrystus nas umiłował.
Wielka Sobota, jest dniem przejścia od piątkowych bolesnych przeżyć, do chwały Zmartwychwstania – Niech będzie dniem skupienia i modlitwy przy umęczonym Ciele Zbawiciela: Otwórzmy nasze serca, oczyśćmy się w Jego Krwi poprzez spowiedź, aby wszystko odnowione w miłości i czystości, mogło „rywalizować” z «nowym grobem» ofiarując umiłowanemu Mistrzowi miejsce pokoju i odpoczynku.
W OCZEKIWANIU NA NOWE ŻYCIE
Wraz ze św. Janem Pawłem II rozważmy, że Jezus umierając „z wielkim wewnętrznym spokojem oddaje swoją duszę w ręce Ojca w oczekiwaniu nowego życia, a także – zmartwychwstania, które oznaczać będzie uwieńczenie tajemnicy paschalnej. Tak więc po wszystkich udrękach ciała i duszy, Jezus przyjmuje śmierć jako wejście w stan wiecznego pokoju „na łonie Ojca”, ku któremu zdążało całe Jego życie. Przez swoją śmierć Jezus objawia, że człowiek u kresu życia nie jest skazany za zanurzenie się w ciemność, w egzystencjalną pustkę, w otchłań nicości, lecz jest zaproszony na spotkanie z Ojcem, ku któremu zdążał za życia drogą wiary i miłości, i który przyjmuje go w swoje ramiona w godzinie śmierci.”
Wielki Czwartek
Ave Maria!
Wielki Czwartek to wyjątkowy dzień, w którym świętujemy ustanowienie Eucharystii i Kapłaństwa. Niech cały lud Boży uświadomi sobie dostojeństwo i doniosłość powołania i funkcji kapłańskich oraz niech z wielką wdzięcznością składa hołd naszemu Stwórcy za te przeogromne dary. Nie zapomnijmy także, by hojnie otaczać wszystkich kapłanów naszymi modlitwami.
Nasz Zbawiciel, świadomy zbliżającej się Męki, umył nogi swoim uczniom. W ten sposób w chwili, w której się z nimi żegnał, pozostawił wszystkim wspaniałe świadectwo i przykład godny naśladowania.
Uczynił to nie z powodu zwykłego kaprysu, lecz po to, by uczniowie poszli Jego śladem: ,,Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem”. Wielki Czwartek jest zatem wielką lekcją dla każdego chrześcijanina, a czego chce nas nauczyć nasz Boski Mistrz?
GŁĘBOKA POKORA I NIEZGŁĘBIONA MIŁOŚĆ
Wszystko to, co jest zawarte w tajemnicy wcielenia Chrystusa, uczy nas najgłębszej pokory i ukazuje nam Jego ogromną miłość. Zstąpił z nieba, ponieważ nas kocha; z miłości do nas pozwolił się ochrzcić, pościł, znosił pokusy, cierpienia, obelgi i śmierć. Tą swoją cudowną miłość w szczególny sposób wyraził podczas Ostatniej Wieczerzy, ustanawiając Najświętszy Sakrament Swojego Ciała i Swojej Krwi. Zresztą, również umycie nóg, o którym - chcemy tutaj mówić, ukazuje nam przedziwną miłość ku nam i zarazem uczy postawy uniżenia. Dlatego mówi Ewangelista: ,,Jezus, wiedząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował” (J 13, 1). Jakby chciał powiedzieć, że Zbawiciel, który zawsze czynił gesty i znaki szczególnej miłości, również teraz nie odstępuje od tego Swego dzieła, lecz wypełnia je z wytrwałością i aż do końca - z najwyższą i doskonałą miłością.
NIESKOŃCZONA DOBROĆ
Dzięki gestowi umycia nóg, stały się jawne pokora i uniżenie oraz troska, którą Pan nas otacza. Po wieczerzy, wstał od stołu (podczas gdy uczniowie nadal siedzieli) i złożył szaty. Następnie wziąwszy prześcieradło, przepasał się nim, okazując w ten sposób swoją gotowość do służenia, pomocy i czynienia dobra. W końcu On sam nalał wody do miednicy, On też padł na kolana do nóg swoich uczniów. Umył im nogi, spełniając powinność, która należy do sług. Wszystko to uczynił osobiście: On sam wlał wodę, On sam umył nogi, On sam je wytarł! Wszystkim dał w ten sposób przykład dobroci i miłości.
ZDUMIEWAJĄCA HOJNOŚĆ
Pan Jezus nakarmił wszystkich sakramentem Swego Ciała, lecz nie we wszystkich zrodziło to taki sam owoc. Judasz, który zamierzał Go zdradzić, chętnie nosił trzos Pana, żywił się tym samym pokarmem, którym karmili się inni Apostołowie, podstawiał swoje nogi do umycia i pragnął cieszyć się wespół z innymi uczniami tymi samymi przywilejami. Żadne z tych otrzymanych dóbr nie powstrzymały go jednak przed wydaniem niewinnej krwi. Przewrotność zdrajcy budzi przerażenie i wzgardę; jego sumienia nie poruszyły ani bojaźń Boża, ani wzgląd na Majestat Boga, ani niewinność życia Pana Jezusa, ani wielkość otrzymanych darów...
NIEODGADNIONE MIŁOSIERDZIE
Pan widział wrogość zdrajcy, a mimo to nie przestał okazywać mu życzliwości, starając się skruszyć jego zatwardziałe serce przy pomocy tak różnych i tak licznych znaków dobroci. Zostawił nam w ten sposób przykład, abyśmy nie pragnęli dla naszych nieprzyjaciół nieszczęść, lecz nawrócenia; powinniśmy bowiem troszczyć się o ich zbawienie, a nie potępienie.
DWA RODZAJE OCZYSZCZENIA
W tej Ewangelii, Jezus mówi o dwóch rodzajach obmycia; pierwszym jest to, przez które całe ciało staje się czyste; drugim zaś to, które obmywa jedynie nogi. Tamto wystarcza raz jeden, to zaś winno być czynione częściej, gdyż nogi nigdy nie są wystarczająco czyste, ponieważ często i szybko się brudzą...
Zostajemy tu pouczeni, że są też dwa rodzaje obmyć duchowych: duszy i jej uczuć. Pierwszym jest chrzest, dzięki któremu zostaje obmyta cała dusza, człowiek bowiem zostaje w nim oczyszczony z tej wrodzonej zmazy, którą jest grzech pierworodny. To obmycie nie może być powtórzone. Nogi natomiast, to jest uczucia duszy, winny być obmywane często, ponieważ każdego dnia ponownie upadamy w grzech: ,,Jeżeli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy” (1 J 1,8). Winniśmy owe „nogi naszej duszy” oddać Zbawicielowi, aby nieustannie modląc się za nas w niebie umył je, obdarzając nas łaską przebaczenia grzechów w sakramencie Pokuty.
ZANIM PRZYSTĄPIMY DO KOMUNII...
Nie bez głębokiego znaczenia jest fakt, że Pan Jezus, po zakończeniu żydowskiej uczty, podczas której spożywa się Baranka Paschalnego, najpierw umył nogi Apostołom i dopiero potem ustanowił święty sakrament Eucharystii. Pokazał nam w ten sposób, że również my za każdym razem, gdy chcemy przyjąć Komunię Świętą powinniśmy przygotować się do tego bardziej intensywnie, niż czynili to Żydzi, kiedy jedli baranka paschalnego.
Konieczne jest natomiast, by do tajemnicy Eucharystii zbliżać się po uprzednim oczyszczeniu duszy. Nie jest rzeczą dobrą ukazywanie ludziom na zewnątrz swojej pobożności, jeśli wewnątrz dusza nie została szczerze oczyszczona poprzez pokutę.
Dlatego, gdy Odkupiciel stwierdza: ,,nie wszyscy jesteście czyści”, ma na myśli nie tylko zdrajcę Judasza, lecz także wszystkich innych, którzy, choć noszą imię chrześcijan, wiodą zły żywot. Słowami wyznają, że są uczniami Chrystusa, lecz swymi czynami krzyżują Go... Również Judasz zewnętrznie miał umyte nogi i zaliczał się do grona uczniów. Wewnątrz jednak jego serce do tego stopnia było złe, że ofiarował się być przewodnikiem tych, którzy chcieli pojmać Syna Bożego.
POTRÓJNA NAUKA ZBAWICIELA
Po pierwsze, w osobie Zbawiciela otrzymujemy pouczenie o tym, co powinni czynić przełożeni Kościoła i słudzy Chrystusa.
Po drugie, poprzez postać zdrajcy Judasza dowiadujemy się, że istnieją osoby, które siedzą za stołem razem z Chrystusem na znak przyjaźni, jedzą Jego chleb, na zewnątrz uchodzą za uczniów Jezusa, lecz w głębi swej duszy konspirują przeciwko Panu. Są też tacy, którzy chcą być uznawani za chrześcijan i zostają sługami Chrystusa z powodu korzyści i godności kościelnych - nie z powodu serdecznej miłości, lecz ze względu na chciwość i niegodziwe zyski.
Po trzecie, w osobach Apostołów widzimy tych, którzy w swoim wnętrzu ofiarują Chrystusowi wszelkie swoje pragnienia i duchowe poruszenia, aby je oczyścił i w ten sposób dał im udział w niebie.
Winniśmy wystrzegać się obłudy i nieprawości Judasza; razem z Piotrem oddajmy Chrystusowi do obmycia: naszą głowę, ręce i nogi, czyli nasze intencje, nasze dzieła i nasze uczucia. A gdy to wszystko zostanie przez Niego obmyte i oczyszczone mocą Jego łaski, zostanie też ukoronowane przez Niego w niebie.
Pan Jezus dał nam przykazanie, abyśmy ten gest umywania nóg, za Nim powtarzali: ,,Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem” (J 13,15). Powinniśmy zatem pilnie rozważać znaczenie tego czynu, a jeszcze bardziej, angażując się w to bez reszty, winniśmy często przypominać sobie lekcję, którą nam dziś dał i naśladować pokorę naszego Pana.
Wielki Piątek
Ave Maria!
Słyszeliśmy w Niedzielę Palmową narrację Męki Pana Jezusa. Pamiętamy wstrząsający fakt, że w ciągu kilku dni stosunek tłumu do Zbawiciela zmienił się całkowicie. Wspominamy jak podczas Jego wjazdu do Jerozolimy, tłum krzyczał „Hosanna!” i niedługo potem wołał: "Precz! Precz! Ukrzyżuj go!” Rozważmy, że również my tacy jesteśmy: Mówimy, że chcemy być wierni Panu, a nieco później przybijamy Go do krzyża naszymi grzechami! Za każdym razem, gdy czytamy lub słyszymy te dwa fragmenty Ewangelii, musimy zrobić poważny rachunek sumienia i być może zidentyfikować się z tłumem, który wolał Barabasza zamiast Jezusa. Niech ta refleksja posłuży nam do wzbudzenia w sobie szczerego żalu i uczynienia postanowienia poprawy, pokładając nadzieję w Panu i błagając Go przez zasługi Jego Świętej Męki, by pomógł nam Go więcej nie obrażać.
Rozważmy kilka fragmentów z Ewangelii św. Łukasza, które mogą być uzupełnieniem naszego rozważania sromotnej Męki naszego Pana.
BYĆ POCIESZENIEM JEZUSA
Jednym z największych cierpień Pana Jezusa była Jego agonia w ogrodzie Oliwnym. Podczas tej agonii Jezus widział każdego z nas, widział wszystkie nasze grzechy i cierpiał z powodu każdego z nich. Ewangelista Łukasz zauważa obecność Anioła Pocieszyciela (por. Łk 22,43). My też możemy być jak tenże Anioł. W pocieczeniu, które Anioł dał Jezusowi, są również wszystkie nasze adoracje, uwielbienia i zadośćuczynienia. Pan Jezus widział je wyraźnie. Dlatego, gdy modlimy się przed tabernakulum i wynagradzamy naszą miłością za wszystkie grzechy nasze i całego świata, wiedzmy, że Jezus już widział tą modlitwę i został nią pocieszony.
W TRUDNOŚCIACH PODWÓJ MODLITWĘ
Bardzo istotnym szczegółem jest fragment, który mówi, że Pan Jezus w agonii, modlił się bardziej intensywnie: „Pogrążony w udręce, jeszcze usilniej się modlił”( Łk 22,44). Musimy czynić tak samo: W trudnych momentach, kiedy chcielibyśmy rzucić wszystko i zaniechać naszą modlitwę, wtedy zintensyfikujmy ją jeszcze bardziej. Jest to jedyny sposób na przezwyciężenie wszelkich prób życia.
WARTOŚĆ ZBAWCZA CIERPIENIA
Ewangelista Łukasz, następnie ujawnia szczegół o krwawym pocie (por. Łk 22,44). Zastanówmy się nad wielkimi cierpieniami Jezusa! Krwawy pot daje nam w pewien sposób do zrozumienia całą gorycz Jego Męki. Symbolizuje również cierpienie, które Jezus nadal odczuwa w członkach swojego Ciała Mistycznego, którym jest Kościół. Nasze grzechy sprawiły ból Jezusowi dwa tysiące lat temu, i nadal sprawiają Mu ból w Jego świętych. Jezus cierpi w nich i to cierpienie ma ogromną wartość dla nawrócenia i zbawienia grzeszników.
EWANGELIA MIŁOSIERDZIA
Należy również rozważyć piękny fragment o przebaczeniu dobremu łotrowi. Ewangelia św. Łukasza nazywana jest Ewangelią Miłosierdzia, ze względu na fakt, że Ewangelista ten opisuje kilka epizodów, w których wyłania się nieskończone Miłosierdzie Serca Jezusa. Jednym z nich jest ten, który widzimy podczas sceny ukrzyżowania, gdy Pan Jezus przebacza swym oprawcom. Mówi On: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23,34). Drugi fragment to kiedy Jezus mówi do dobrego łotra: „Zaprawdę, powiadam Ci: Dziś będziesz ze Mną w raju” (Łk 23,43).
Jezus wybaczył i w dalszym ciągu wybacza! Za Jego przykładem i z Jego pomocą, przebaczmy z serca tym, którzy nas skrzywdzili lub nadal wyrządzają jakieś przykrości. Jeśli oni nie zaakceptują naszej próby pojednania i pozostaną w swej zatwardziałości, szczerze módlmy się za nich.
CAŁKOWITE ZAWIERZENIE BOGU
Wreszcie, nie możemy zapomnieć o ostatnich słowach wypowiedzianych przez Pana Jezusa na krzyżu, słowa skierowane do naszego Niebieskiego Ojca: „Ojcze, w Twoje ręce powierzam Ducha mego” (Łk 23,46). Tymi słowami Jezus, w swym człowieczeństwie, oddaje się całkowicie w ojcowskie ręce, pewny, że doskonale wypełnił swoją misję, dla której Ojciec posłał Go na świat. Za Jego przykładem i z Jego pomocą, oddajmy nasze życie w ręce Boga i zawierzajmy Mu siebie i naszych bliskich, szczególnie podczas trudnych życiowych prób.
NIE WOLNO ZMARNOWAĆ TEJ ŁASKI!
Na koniec należy wspomnieć, że Pan Jezus z krzyża dał nam swoją Najświętszą Matkę: „Oto Matka twoja” (J 19,27). Dał nam Ją, by była naszą pomocą, towarzyszką i pociechą na tym padole łez. Nie wolno nam zmarnować tej łaski: Pamiętajmy, że Ona jest zawsze przy nas i starajmy się żyć z Nią na co dzień, jak św. Jan, który „wziął Ją do siebie”.
Tłumaczenie „wziął Ją do siebie”, nie oddaje w pełni prawdziwego sensu – jest mało ekspresyjne i raczej prozaiczne. Można by je zrozumieć jako zwyczajne zamieszkanie razem, a to sprawa drugorzędna. Eis tà idia – w greckim ma wiele odcieni, dokładniejszy sens oddałaby wersja, która podkreśla ideę posiadania skarbu wielkiej wagi. Św. Jan przyjął Maryję, jako jego dobro najcenniejsze i najgłębsze, stając się, można powiedzieć, „własnością” Maryi.
Tu znajdujemy bardzo cenną lekcję dla nas: przyjąć Maryję jako naszą Matkę, czyli jako skarb najcenniejszy, stając się Jej dziećmi w całkowitym poświęceniu się Jej. Niech to dziecięce zawierzenie się w Jej matczyne ramiona, zaowocuje naszą całkowitą przemianą, aż do doskonałego upodobnienia do Jezusa (por. Rz 8,29). Bądźmy Jej prawdziwymi dziećmi, przyzywajmy często Jej wstawiennictwa i wykonujmy każdą naszą czynność w Jej obecności. Ofiarujmy wszystkie modlitwy, prace, wysiłki i cierpienia naszej Mamie, by Ona ozdobiła je w swoje cnoty i przedstawiła jako niepokalane przed tronem Najwyższego.
Propozycja na wakacje
Zapraszamy dziewczęta w wieku od 16 do 25 lat na Bieszczadzkie rekolekcje z Siostrami Franciszkankami Niepokalanej w okolice Ustrzyk Górnych od 2 do 8 lipca 2025r. Będzie to czas wzrostu duchowego: codzienna Msza św., konferencje, wyjścia w Bieszczady, wspólne rekreacje, rozmowy, czas na osobistą modlitwę.
Noclegi w Archidiecezjalnym Domu Rekolekcyjnym im. Jana Pawła II w Ustrzykach Górnych.
Koszt ok. 450 zł.
II Niedziela Wielkiego Postu
Przemienienie Pana Jezusa
Komentując ten epizod Ewangelii, święty Beda mówi, że Pan „w miłosiernej łaskawości swojej dozwolił Piotrowi, Jakubowi i Janowi przez krótką chwilę cieszyć się oglądaniem szczęśliwości, która trwa wiecznie po to, aby ich przygotować do mężnego znoszenia przeciwności”. Niewątpliwie wspomnienie tych chwil spędzonych przy Panu na górze Tabor stanowiło wielką pomoc w wielu trudnych sytuacjach życia tych Apostołów.
Życie człowieka jest podążaniem ku Niebu, które jest naszym ostatecznym mieszkaniem. Podążaniem niejednokrotnie po drodze wyboistej i trudnej, gdyż często musimy iść pod prąd i walczyć z wieloma nieprzyjaciółmi w nas samych i obok nas. Ale Pan chce nas pocieszyć nadzieją Nieba, zwłaszcza w momentach najtrudniejszych, albo gdy nasza słabość bardzo nam doskwiera: „W godzinie pokusy pomyśl o Miłości, która oczekuje cię w Niebie. Rozbudzaj cnotę nadziei, to bynajmniej nie oznacza braku wielkoduszności” (bł. Josemaría Escrivá). „Możemy więc mieć nadzieję na chwałę Nieba, obiecaną przez Boga tym, którzy Go miłują i czynią Jego wolę. We wszelkich okolicznościach każdy powinien mieć nadzieję, że z łaską Bożą «wytrwa do końca» i otrzyma radość Nieba jako nagrodę wieczną Boga za dobre uczynki spełnione z pomocą łaski Chrystusa” (Katechizm Kościoła Katolickiego, 1821).
Nasze życie w Niebie będzie na zawsze wolne od jakiegokolwiek lęku. Nie będziemy się niepokoić o utratę tego, co posiadamy, ani też nie będziemy chcieli posiadać czegoś odrębnego. Wtedy prawdziwie będziemy mogli powiedzieć za św. Piotrem: Mistrzu, dobrze że tu jesteśmy! Ten przebłysk chwały, którego zaznał Apostoł stanie się naszym pełnym udziałem w życiu wiecznym. „Pomyślmy o tym, jak będzie w Niebie. Ani oko nie wiedziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują.
Czy sobie wyobrażacie, co to będzie, gdy tam się zjawimy i spotkamy się z Bogiem, i zobaczymy owo piękno, ową miłość, która wlewa się do naszego serca i zaspokaja je bez poczucia przesytu. Wielokrotnie w ciągu dnia zapytuje się: co to będzie, kiedy cała dobroć, cała nieskończona wspaniałość Boga wleje się w to nędzne naczynie gliniane, którym jestem, którymi wszyscy jesteśmy? I wówczas rozumiem owe słowa Apostoła: ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało... Warto, dzieci moje, warto” (bł. Josemaría Escrivá).
Myśl o chwale, która nas oczekuje, powinna pobudzać nas do codziennej walki. Nic nie jest tyle warte co zdobycie Nieba. Św. Teresa z Ávila dodaje: „I należy iść z tym zdecydowaniem, że lepiej jest umrzeć aniżeli nie dojść do końca tej drogi; jeżeli Bóg każe wam doznać pewnego łaknienia w tym życiu, napoi was w pełnej obfitości w drugim życiu, gdzie nie będziecie się obawiać, iż czegokolwiek wam zabraknie”.
Natychmiast osłonił ich obłok (Por. Mk 9, 7). Przypomina nam to inny obłok, który towarzyszył obecności Pana, opisany w Starym Testamencie. Wtedy to obłok okrył Namiot Spotkania, a chwała Pana napełniła przybytek (Wj 40, 34–35). Obłok był znakiem interwencji Pana. Pan rzekł do Mojżesza: Oto Ja przyjdę do ciebie w gęstym obłoku, aby lud słyszał, gdy będę rozmawiał z tobą, i uwierzył tobie na zawsze (Wj 19, 9). Później obłok ten zasłonił Chrystusa na Górze Tabor i rozległ się z niego potężny głos Boga Ojca: To jest mój syn umiłowany, Jego słuchajcie.
Bóg Ojciec przemawia poprzez Jezusa Chrystusa do wszystkich ludzi wszystkich czasów. Jego głos rozlega się w każdej epoce w sposób szczególny poprzez nauczanie Kościoła, który „bez wytchnienia i stale szuka dróg, ażeby tę tajemnicę swojego Mistrza i Pana przybliżać ludzkości: ludom, narodom, coraz to nowym pokoleniom, każdemu człowiekowi” (Jan Paweł II, Redemptor hominis, 7).
A gdy podnieśli oczy, nikogo nie wiedzieli, tylko samego Jezusa (Mt 17, 8). Nie było już Eliasza i Mojżesza. Widzieli tylko Jezusa, tego którego znali, który czasami bywał głodny, zmęczony, który starał się, by Go zrozumiano... Jezusa bez żadnych przejawów chwały. Taki widok Jezusa dla Apostołów był rzeczą normalną, ujrzenie Go przemienionym było czymś wyjątkowym:
„Piotr jeszcze tego nie rozumiał, skoro pragnął żyć z Chrystusem na górze. Dostąpisz tego, Piotrze, dopiero po śmierci. Ale teraz Chrystus mówi: „Zejdź z góry, by trudzić się na ziemi, by służyć na ziemi” (św. Augustyn).
Musimy nauczyć się spotykać Jezusa przede wszystkim w naszym życiu codziennym, w pracy, na ulicy, wśród tych, którzy nas otaczają, w sakramencie pokuty, a nade wszystko w Eucharystii świętej, gdzie jest obecny prawdziwie, rzeczywiście i istotowo. Normalnie nie pokazuje się nam w sposób nadzwyczajny. Powinniśmy nauczyć się więc odkrywania Pana w rzeczach zwyczajnych, w codzienności, unikając pokusy pragnienia czegoś nadzwyczajnego.
Nie powinniśmy zapominać, że Jezus, z którym byli na Górze Tabor trzej uprzywilejowani uczniowie, jest tym samym Jezusem, który codziennie jest przy nas. „Kiedy Bóg udziela wam łaski poczucia Swojej obecności i pragnie, byście z Nim rozmawiali jak z najukochańszym przyjacielem, przedstawcie Mu z pełną swobodą i ufnością wasze uczucia. Uprzedza bowiem tych, co Go pragną, wpierw dając się im poznać (Mdr 6, 14). Nie czekając na to, aż się do Niego zbliżycie, uprzedza was, kiedy pragniecie Jego miłości, i staje przed wami, udzielając wam łask i środków, których potrzebujecie. Oczekuje od was jedynie jednego słowa, aby wam dowieść, że znajduje się przy was i jest gotów was wysłuchać i pocieszyć: Jego uszy pozostają uważne na modlitwę (Ps 33, 16).
Inni przyjaciele, przyjaciele na świecie, przeżywają godziny, które spędzają na rozmowie, i godziny, w których są rozdzieleni; ale między wami a Bogiem, jeżeli tylko zechcecie, nie musi być ani jednej godziny rozłąki” (św. Alfons Liguori).
Czy nasze życie podczas tego Wielkiego Postu i zawsze nie byłoby inne, gdybyśmy częściej uświadomili sobie obecność Boga w zwyczajnym codziennym życiu, gdybyśmy starali się odmawiać więcej aktów strzelistych, czynić więcej aktów miłości i zadośćuczynienia, więcej komunii duchowych? „Do twojego codziennego rachunku sumienia dodaj pytanie: Czy pozwoliłem, żeby minęła jakaś godzina bez rozmowy z moim Bogiem Ojcem? Czy rozmawiałem z Nim z miłością synowską? – To potrafisz!” (bł. Josemaría Escrivá).
„Rozmowy z Bogiem” F.F. Carvajal
Podkategorie
Apoftegmaty ks. Bartosza
Czy możemy pomóc duszom czyśćcowym dostać się do nieba?
Oto nauczanie Kościoła w tej kwestii: Możemy pomagać, a także uwalniać zmarłych od cierpień czyśćcowych, „ofiarując za nich modlitwy za zmarłych, w szczególności Ofiarę Eucharystyczną, lecz także jałmużnę, odpusty i dzieła pokutne” [Kompendium KKK 211].
Dzięki obcowaniu świętych, członkowie Kościoła triumfującego w niebie, Kościoła cierpiącego w czyśćcu oraz Kościoła walczącego na ziemi mogą pomagać sobie wzajemnie w miłości Chrystusa, Głowy Ciała Mistycznego.
Jakkolwiek znajdują się oni w różnych warunkach i stanach życia, członkowie potrójnego Kościoła stanowią istotnie jedno Ciało Mistyczne, którego Głową jest Pan Jezus, obecny i działający zawsze w miłości tych, którzy pomagają innym. Oto zachwycająca solidarność łaski łącząca trzy części Kościoła, poprzez wzajemną pomoc, w jedności miłości z Głową Kościoła, Jezusem Chrystusem.
Strona 1 z 2