Ave Maria!

Jedno Zdrowaś wstrząsa całym piekłem 

O tym jak wielką i cudowną moc ma pobożnie odmówiona, choćby jeden raz, modlitwa Zdrowaś Maryjo, świadczą słowa św. Jana Marii Vianneya, który mówił, iż: „Jedno pobożnie odmówione Zdrowaś Maryjo wstrząsa całym piekłem”! Święty Ludwik Maria Grignion de Montfort pisał z kolei: „Zdrowaś Maryjo dobrze odmawiane, czyli uważnie, z nabożeństwem i pokorą, jest według świadectwa świętych nieprzyjacielem szatana, którego zmusza do ucieczki, jest młotem, który go miażdży, jest uświęceniem duszy, radością aniołów, śpiewem wybranych, pieśnią Nowego Testamentu, radością Maryi i chwałą Trójcy Przenajświętszej. […] Błagam więc was usilnie, […] odmawiajcie codziennie, o ile wam czas pozwoli, cały różaniec, a w chwili śmierci błogosławić będziecie dzień i godzinę, kiedyście mi uwierzyli” (św. Ludwik Maria Grignion de Montfort, Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny, Warszawa 2010, VIII, pkt 5.).

Skuteczność modlitwy różańcowej poznał również św. Jan Bosko, którego Bóg oświecał dzięki pojawiającym się w czasie jego snu wizjom. Przedziwny sen, jaki ksiądz Bosko miał w wigilię święta Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w 1862 r., uzmysłowił mu, jak skuteczną bronią w walce z szatanem jest właśnie różaniec. Święty Jan Bosko został wówczas wyprowadzony na łąkę, na której zobaczył grubego i bardzo długiego węża. Ksiądz chciał uciec, ale Matka Boża powstrzymała go, zachęcając do walki. Razem wzięli sznur, rozciągnęli go wokół głowy potwora, zaciskając pętlę. Wąż się rzucał, uderzał cielskiem o ziemię, aż w końcu jego ciało zaczęło się rozrywać na strzępy. Gdy już był martwy, Maryja zwinęła sznur i schowała go do skrzynki. Po ponownym otwarciu skrzynki okazało się, że sznur ułożył się w słowa: „Zdrowaś, Maryjo”. Wówczas Matka Boża wyjaśniła, że wąż przedstawiał szatana, sznur zaś modlitwę Zdrowaś, Maryjo, a raczej różaniec, który stanowi jej rozwinięcie. Święty Jan Bosko zrozumiał, że to właśnie różańcem można pokonać i zniszczyć wszystkie piekielne demony.

Dobrze wiedział o tym także św. Ojciec Pio. Pewnego razu jeden z synów duchowych Stygmatyka z Gargano oczekiwał w kolejce do spowiedzi i odmawiał różaniec. W pewnym momencie przerwał modlitwę i schował koronkę do kieszeni. Wtedy to zaczęły go dręczyć silne pokusy, by zrezygnować ze spowiedzi, przemógł się jednak i podszedł do Ojca Pio i opowiedział mu to, co zaszło przed chwilą. Święty odrzekł: Albo strzelasz ty, albo strzela on. On, czyli cosaccio”, jak św. Ojciec Pio nazywał szatana, nie odpoczywa nigdy, lecz krąży jak lew ryczący szukając kogo skusić do zła (por. 1 P 5,8).

Podobnie ks. Dolindo Ruotolo - gdy pytano go, dlaczego zawsze nosi ze sobą różaniec, ten odpowiadał: „To karabin maszynowy do walki z szatanem”(cyt. za: E. Cervo, Świadectwo o ks. Dolindo [w:] D. Ruotolo, W twej duszy jest niebo. Konferencje i świadectwa, dz. cyt., s. 55-56).

Cudowne Boże interwencje

Przez wieki różaniec stanowił wyjątkową modlitwę, o skuteczności której świadczyły liczne łaski, cudowne Boże interwencje, nawrócenia i uzdrowienia. Matka Boża oraz liczni święci i doktorzy Kościoła bardzo zachęcali do jego odmawiania. Jednakże w XX wieku modlitwa ta w zupełnie wyjątkowy sposób okazała swoją moc.

Dziś, gdy coraz częściej słyszymy o zagrożeniu wojny warto raz jeszcze przypomnieć i rozważyć, w jak przedziwny sposób w czasach nam współczesnych różaniec ratował modlących się na nim ludzi, całe społeczności i narody, a nieraz zmieniał bieg historii, chroniąc świat od globalnego zniszczenia. Cud nad Wisłą, cudowne uwolnienie Austrii spod sowieckiej okupacji w 1955 r., pokojowa rewolucja na Filipinach w 1986 r., upadek komunizmu – te wszystkie wydarzenia nie miałyby miejsca, gdyby nie modlitwa różańcowa. Zupełnie jednak wyjątkowe są dwa cuda, które dokonały się w miejscach totalnego unicestwienia. A oto jeden z nich:

Różaniec chroni przed bombą atomową

Rankiem 6 sierpnia 1945 r. na Hiroszimę spadła pierwsza z dwóch bomb atomowych, które Amerykanie zrzucili na Japonię. Bomba wybuchła osiem przecznic od klasztoru Ojców Jezuitów. Wydarzenie to bardzo dobrze zapamiętał ówczesny przeor tamtejszej wspólnoty zakonnej – o. Hubert Schiffer. Właśnie skończył odprawiać Mszę św. i zasiadał do śniadania, gdy naraz wszystkim wstrząsnęło potężne uderzenie. „To było całkowite zaskoczenie. Nagle [...], w mgnieniu oka, wokół mnie pojawił się nieziemski, nie do zniesienia blask; światło niewyobrażalnie jasne, oślepiające, intensywne. Nie byłem w stanie widzieć ani myśleć. Przez krótką chwilę wszystko stanęło w bezruchu. […] Nagle powietrze wypełniła straszliwa eksplozja z jedną błyskawicą.[...] Byłem przytomny, bo próbowałem myśleć o tym, co się stało. Sprawdzałem palcami wokół w ogarniającej mnie totalnej ciemności. […] Wtedy usłyszałem własny głos. To było najbardziej przerażające doświadczenie ze wszystkiego, pokazało bowiem, że żyję, i przekonało mnie, że nastąpiła jakaś straszliwa katastrofa” (cyt. za: W. Łaszewski, Wszystko o różańcu, który może wszystko, s. 288-289). Wybuch przeżyła cała, licząca ośmiu zakonników, jezuicka wspólnota. Jak to możliwe, skoro w promieniu pół kilometra od epicentrum zginęli wszyscy mieszkańcy Hiroszimy? Co prawda przeżyły dwie osoby, ale wkrótce zmarły one na chorobę popromienną. Co więcej – konstrukcja kościoła Jezuitów pozostała nienaruszona, choć okoliczne budynki zostały całkowicie zniszczone. Ponadto po tak wielkiej dawce napromieniowania wszyscy jezuici powinni w ciągu kilkunastu dni umrzeć na chorobę popromienną, „tymczasem do końca długiego życia cieszyli się dobrym zdrowiem. Było to tak niewytłumaczalne dla nauki, że amerykańscy naukowcy badali o. Schiffera ponad dwieście razy, chcąc znaleźć odpowiedź, dlaczego przeżył” (op. cit., s. 290). Chcieli również „znaleźć środek zabezpieczający ludzi przed skutkami wybuchu jądrowego. Nie znaleźli jednak nic poza wciąż powtarzanym wytłumaczeniem samego jezuity: »W tym domu codziennie odmawialiśmy różaniec. W tym domu codziennie żyliśmy orędziem Fatimy«” (op. cit., s. 290). (Różaniec)

Copyright © 2025 Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Niepokalanej