Maryjo, zwyciężyłaś! Zwyciężaj!
„Zawsze, gdy jest szczególnie ciężko, gdy ciemności ogarniają ziemię, a słońce już gaśnie i gwiazdy nie dają światłości, trzeba wszystko oddawać Maryi.”
Jakże te słowa, Sługi Bożego kard Stefana Wyszyńskiego wypowiedziane w 1961 roku, są aktualne dziś, kiedy nasza Ojczyzna i cały świat stoją w obliczu wielkiego zagrożenia, a my wszyscy oglądamy się wokoło, pytając skąd nam przyjdzie zbawienie i pomoc?
Teraz właśnie jest czas – a wszyscy mamy go pod dostatkiem - aby otworzyć Pismo Święte i pochylić się nad Słowem Bożym, by przyjrzeć się Bożemu stylowi działania. W nim na pewno znajdziemy odpowiedź na nasze pytanie.
Nie wolno nam mówić, że w obecnej sytuacji, poza „siedzeniem w domu”, nic zrobić nie możemy. Nie pozwólmy też, aby sparaliżowały nas beznadzieja, bezradność i lęk, które zaglądają nam w oczy i próbują wtargnąć do serca za każdym razem, gdy słyszymy wiadomości docierające ze świata.
Prymas Polski, na którego beatyfikację tak wszyscy czekamy, i tym razem przychodzi nam z pomocą, podpowiadając konkretne rozwiązanie trudnej sytuacji. Sługa Boży mówi:
„Jeśli było coś do zrobienia w ostatecznej katastrofie, która zniekształciła osobowość ludzką przez grzech; jeśli było coś do zrobienia w straszliwych ciemnościach niewoli asyryjskiej czy babilońskiej i w beznadziejnym – zda się – oczekiwaniu Nazaretu; gdy było aż tyle do zrobienia na Kalwarii, czyż nie mielibyśmy już dzisiaj nic do zrobienia?! O nie, my dziś mamy jeszcze bardzo dużo do zrobienia!
Możemy i musimy oddać się Matce Bożej!
Od pierwszych stronic Pisma Świętego, Bóg wskazuje na Maryję:
„Gdy ciemności grzechu ogarnęły ludzkość, gdy grzech pierworodny dotknął pierwszych rodziców, wówczas Bóg, pragnąc wszczepić w zanieczyszczone dusze ludzi choćby szczyptę nadziei, ukazał obojgu Niewiastę. Obudził nadzieję, gdy zapowiedział, że położy nie przyjaźń między szatanem i jego nasieniem a Niewiastą i Jej Nasienie. W straszliwej walce i zmaganiu szatana z Niewiastą, Ona zetrze głowę węża, Ona zwycięży! To wzbudziło ufność i ukazało ludzkości dążącej do Boga Niewiastę jako prawdziwy Znak Zwycięstwa.
Raz po raz Prorocy przywoływali Jej oblicze i zapowiadali: „Oto Panna pocznie i porodzi Syna i nazwie imię Jego Emmanuel – Bóg z nami”. A później w chwili niesłychanie bolesnej, zda się bez nadziei, gdy wyczekiwanie na Mesjasza wyczerpało już wszystkich i obudziło zwątpienie, Bóg na nowo wystąpił i ukazał dziewczę w Nazarecie.
Gdy Maryja zrozumiała wolę Ojca Niebieskiego, natychmiast odpowiedziała: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego” i w tej chwili Bóg Ojciec oddał Syna swego Jednorodzonego Jej na własność, tak że w Niej „Słowo stało się ciałem i mieszkało między nami”.
Prymas zadaje sobie pytanie: „Czy nas to nie zadziwia? Jesteśmy tak oswojeni z tą prawdą, tak nam ją często wyjaśniają, że na ogół nie zastanawiamy się nad jej zdumiewającą treścią. Gdy jednak głębiej w nią wnikniemy, nie możemy wyjść z podziwu, że Bóg tak zaufał Dziewczęciu z Nazaret, że oddał [Jej] to, co było Jego Najwyższa Miłością”.
Kardynał jest przekonany, że ratunkiem na trudne czasy jest naśladowanie stylu postępowania Boga Ojca, Który Matce Boga Żywego oddał wszystko, co miał najdroższe. Ojciec niebieski w trudnych i doniosłych dla ludzkości chwilach składał wszystko w dłonie Niewiasty. Jeżeli On zaufał Maryi do tego stopnia, to czyż nie powinno być to cenną wskazówką dla nas, „wygnańców, synów Ewy, na tym łez padole”?
„Jezus został oddany Maryi a Ona Mu dochował wierności. Była Mu służebnicą w trudnych i radosnych chwilach: w bezdomności Betlejem, w wędrówce i ucieczce egipskiej, w cichym, ukrytym życiu domku nazaretańskiego, w pracy rzemieślniczej pod opieką Józefa, w wędrówkach apostolskich, wśród prześladowań i chwały, na drodze krzyżowej i na Kalwarii. Jezus obarczony krzyżem z radością spotkał swą Matkę, która dodała Mu otuchy i zachęty do pełnienia ofiary…. Nie zawiódł się Jej Syn na Niej!.. Gdy raz powiedziała „Oto ja służebnica” – wytrwała! Ludzie wybrani i umiłowani przez Chrystusa opuścili Go w trwodze i lęku; wytrwała przy Nim Niewiasta – Matka”.
Zanim „zamknął słodką Jezus mowę” pomyślał o nas: nie chciał, abyśmy nawet przez krótką chwilę byli osieroceni. Na Kalwarii oddał nas Maryi: „Oto Matka Twoja”. Chciał by w najcięższych chwilach zwątpienia, Maryja była z Jego uczniami i wiernymi niewiastami, które trwały pod krzyżem. Wielka Sobota, w czasie której Jezus spoczywał w grobie i czekał na swoje Zmartwychwstanie, upływała im pod opieką Maryi. Pocieszała Ona zwątpiałych i strwożonych: przecież mówił Wam, że „trzeciego dnia zmartwychwstanie” (Łk 18, 31-33). UFAJCIE!
Prymas Polski jasno wskazuje nam, gdzie mamy szukać pomocy i ratunku. Mówi wyraźnie: „naśladujcie Bożą linię postępowania, idźcie za Bożym stylem”. Bóg Ojciec oddał wszystko – swego Jedynego Syna, Jezusa Chrystusa - w dłonie Maryi. Tak samo postąpił również sam Chrystus, który oddał samego siebie swej Matce, a potem umiłowanego ucznia Jana, a w nim wszystkich nas. Bowiem z woli samego Boga, Maryja, jest nam dana dla obrony!
To jest nasze zadanie na dziś i na jutro: naśladować Boży styl postępowania i oddawać siebie oraz wszystko to, co jest nam drogie Matce Bożej. Czyńmy to poprzez codzienną modlitwę różańcową, poprzez osobistą, codzienną, wierność Bogu, Chrystusowi, Jego Krzyżowi i Ewangelii, poprzez wypraszanie dla siebie i bliźnich wierności i wrażliwości na działanie łaski uświęcającej. Poprzez wsłuchiwanie się w poruszenia własnego serca, gdzie Maryja kieruje do nas zachętę: „Cokolwiek Wam powie Syn mój, czyńcie” (por. J 2,5).
„Trzeba oddać naszej Matce nas samych i wszystko co posiadamy – zachęca Prymas – abyśmy znaleźli się całkowicie w Jej dłoniach. Trzeba naśladować Chrystusa na Kalwarii, który wracając do ojca, oddał swej Matce wszystko, co miał najcenniejszego na ziemi. Trzeba uświęcić Jej dni i odnowić dawną cześć Maryi, którą żyli przodkowie nasi, zwłaszcza w sobotnie dni maryjne”.
Tu znajdujemy jeszcze jedną podpowiedź naszego Ojca, jak dobrze, w duchu wiary i nadziei, przeżyć czas w którym przyszło nam żyć. Od wiek wieków Kościół poświęcił Matce Bożej soboty. Niech i nam dzień sobotni upłynie na wychwalaniu Matki Najświętszej w duchu wiary i niezłomnej nadziei. Tą nadzieją żyły całe pokolenia, oczekując zwycięstwa miłości na krzyżu. Tą nadzieją żył Kościół we wszystkich prześladowaniach, których doznał w historii i jeszcze doznaje, ufny, że ostatecznie „Chrystus zwycięża świat”. Tą nadzieją mamy żyć i my dzisiaj, bo chociaż może się nam wydawać, że sytuacja „wymknęła” się spod kontroli człowieka, to na pewno nie spod kontroli Boga Miłości. Z tej wiary, nadziei i miłości zrodzi się w nas duch pokoju, a tego najbardziej potrzebujemy w walce z pandemią strachu.
Rozpoczynajmy przeżywanie każdej soboty od skupienia się przed obrazem Matki Bożej, zapalmy lampkę lub świeczkę, aby przez cały dzień przypominały nam czyj dzień świętujemy. W ciągu dnia z kolei, wykorzystujmy wszystkie wolne chwile na modlitwę różańcową, akty strzeliste, proste, pełne miłości i ufności, spojrzenia na Jej obraz, oddając i polecając Jej wszystkich ludzi, ich cierpienia, trudności, zmagania; modląc się za Kościół, Ojczyznę i cały świat.
Sobota przeżyta w obecności Niepokalanej i zakończona aktem oddania w ręce Maryi siebie, swojej rodziny, bliskich, wszystkiego co się kocha, oprócz tego, że nas zwiąże ściślej z Matką Boga, to będzie także pięknym i owocnym przygotowaniem na dobre przeżycie dnia Pańskiego – „niedzielnej światłości świata” (Stefan kard. Wyszyński).
Jak Prymas Tysiąclecia, postawmy wszystko na Maryję, Jej zawierzmy bez granic, u niej szukajmy pomocy i ufajmy!
Maryjo zwyciężyłaś! Zwyciężaj!
Soli Deo per Mariam!