Różaniec
Na różaniec... - Rycerz Niepokalanej , Grodno, 1925 rok, św. Maksymilian M. Kolbe
Bim-bom, bim-bom, na różaniec, na różaniec – wołają dzwony kościelne, a dźwięk ich biegnie o zmierzchu po ulicach, wciska się do domów, pałaców, suteren, poddaszy, unosi się nad polami, lasami, wsuwa do chat wieśniaczych, wnika do uszu, umysłów i serc; na różaniec, na różaniec. Wielu z radością oczekuje tego znaku i jak tylko posłyszy pierwsze odgłosy dzwonu, przyspiesza w pracy, zbiera się i idzie do – Królowej.
Ale są i tacy, którzy się wahają. Tyle mam roboty! Tak jestem zmęczony! Muszę wypocząć. Zresztą różaniec to nie Msza św. w niedzielę i święto, które pod grzechem wysłuchać trzeba. Mam gości. Z daleka zjechali. Muszę zajrzeć tam lub ówdzie itd. – Tysiączne wymówki snują się po głowie.
Pójdę, czy nie pójdę?!
Czyż Boża Matka, Królowa nie tylko nieba, ale i ziemi, nie zdoła mi pobłogosławić w pracy, bym tym łatwiej, prędzej i lepiej ją wykonał?... Czyż nie może tak okoliczności ułożyć, by były dla mej duszy, a nawet bytu ziemskiego (o ile to się nie sprzeciwia ważniejszej sprawie zbawienia) dogodniejsze?... Przecież Ona lepiej mi życzy, niż ja sam sobie, a może mi dopomóc, bo Jej niczego Stwórca odmówić nie potrafi. Czyż więc nie lepiej Jej powierzyć moje troski i kłopoty? Ona prędzej i łatwiej im zaradzi niż ja. Zmęczonym po pracy. – Ale gdzież znajdę więcej wypoczynku i pokoju, jak nie u stóp Tej, która jest naszą Matką, Wspomożycielką, Ucieczką, Pocieszycielką?
Prawda, że różaniec pod grzechem nie obowiązuje – ale co by to była za miłość, która by się ograniczała do ścisłych obowiązków, których zaniedbanie staje się wykroczeniem i to aż ciężkim. Takie postępowanie wyglądałoby raczej na służbę niewolniczą, niż na miłość dziecka ku Ojcu najlepszemu w niebie i Matce najmiłościwszej. Nie! To niegodne miłośnika Maryi. On szuka raczej sposobności, by jak najczęściej do Niej przybyć, jak najdłużej (o ile tylko obowiązki stanu na to pozwalają) u stóp Jej pozostawać. Jej swoje wszystkie kłopoty i troski powierza, a sam co sił starczy przemyśla i pracuje, by Jej sprawy jak najlepiej szły; Jej królowanie w duszach wszystkich, którzy są i będą, czy to znajomi, czy nieznajomi, przyjaciele, czy wrogowie, krewni, współobywatele, rodacy, czy obcy, katolicy, czy innowiercy: oto jego dążenia, pragnienia; oto celjego wysiłków. I gdzie zaczerpnąć światła, by wiedzieć, co i jak działać, jak nie u Jej stóp, [i czyż można] gdzie indziej nabrać sił do tak wzniosłej pracy?
Mam w domu gości. – Pójdźmy więc razem. Wszak i dla nich szczęścia pragnę, a własne sprawy – często i w innej godzinie załatwić się dają. Ale są i tacy, którzy nie idą na różaniec. Jeżeli obowiązek stanu naprawdę im nie pozwala, bo właśnie w tych, a nie innych godzinach pełnić go muszą, Niepokalana przyjmie ich gorące pragnienie pójścia na wspólny różaniec, sama zstąpi do nich i serce błogosławieństwem przepełni. I ci, których miłość bliźniego zatrzymuje u łóżka chorych dla niesienia im pomocy, niech się nie smucą, nie trapią. Niepokalana przyjmie ich usługi chorym oddane.
Co jednak powiedzieć o tych, którzy mogą pójść na różaniec, ale czy to z lenistwa, czy z lekceważenia, czy dla grzesznej nieraz zabawy nie pójdą? Czyż Niepokalana może im błogosławić?
Bim-bom, bim-bom, na różaniec, na różaniec, wołają dzwony po raz ostatni. Już kościół wypełniony. Obraz Niepokalanej lśni w ołtarzu wśród świateł. Uderza dzwonek przy zakrystii. Nabożeństwo się zaczęło. „Ojcze nasz...” „Zdrowaś Maryjo... Zdrowaś Maryjo...” W serca zbolałe spływa balsam ukojenia, w duszach zrozpaczonych świta znowu promyk nadziei. Biedni, spracowani, uginający się pod brzemieniem trosk, kłopotów i krzyżów czują coraz jaśniej i wyraźniej, że nie są sierotami, że mają przecież Matkę, która zna ich bóle, współczuje, cieszy i wspomaga. Czują, że jeszcze trochę cierpienia, a nastąpi nagroda, nagroda wieczna, nieskończona, że nawet warto tu pocierpieć w tym króciutkim życiu, by zmazać popełnione winy i dać dowód swej miłości Bogu; rozumieją, że w cierpieniu dusza się czyści jak złoto w ogniu, odrywa od przemijających mamideł, które świat szczęściem nazywa, i unosi wyżej, nieskończenie wyżej, do źródła wszelkiego szczęścia – Boga. Widzą, że w Nim tylko może dusza spocząć, a wszystko inne – to za mał... „Baranku Boży, który gładzi grzechy świata...” „Pod Twoją obronę...” rozg zmiało po kościele. Serdeczny śpiew wiążący serca dzieci z sercem Matki.
Duch prawa a litera prawa
Wersja do słuchania.
Wersja do czytania:
Sytuacja z ewangelii, gdzie Chrystus uzdrawia człowieka w szabat (Mk 3, 1-6), jest często wykorzystywana jako argument przeciwko wierności literze, jako przykład przeciwstawiania litery prawa duchowi tego prawa. I to czasami prowadzi to do tak skrajnych absurdów, że aż do niewierności ewangelii, bo jeżeli Chrystus uzdrawia człowieka chorego w szabat, a wiadomo, że obowiązuje spoczynek szabatu, a mimo tego spoczynku szabatu, Chrystus uzdrawia - no to pozornie stawia po przeciwnych stronach wierność prawu i dobry uczynek, który można wykonać.
Dzisiaj można usłyszeć, że jest to przykład i dowód na to, że lepiej wykonać dobro niż zachować wierność prawu Bożemu, czyli przykazaniom, co dzisiaj nie ma racji bytu, dlatego że dzisiaj nie żyjemy pod prawem Mojżeszowym, ale pod prawem Chrystusowym, pod prawem Ewangelii, a to są różne prawa. Rzeczywiście w Starym Testamencie zewnętrzne wykonywanie przepisów prawa mojżeszowego można było przesunąć aż do granic absurdu.
Ale przecież prawo Chrystusowe, nowe prawo, prawo Nowego Testamentu, zostało przez Boga w taki sposób pomyślane, że uniemożliwia praktycznie potraktowanie prawa tylko w sposób zewnętrzny, bo wypełnieniem prawa jest miłość, a miłość ma dyktować wszystkie nasze zachowania. Więc po pierwsze, to jest dzisiaj zupełnie nietrafiony argument, a po drugie, tak naprawdę nowe prawo, prawo Chrystusowe, prawo Ewangelii pomaga i kieruje nas do tego, co wewnątrz, czyli nie na to, co zewnętrzne, ale na to, co wewnątrz.
I warto pamiętać, że w takiej sytuacji jak ta, nowe prawo, prawo Ewangelii, prawo Chrystusowe, jasno wskazuje, co należy zrobić.
Cierpienie
Wersja do słuchania.
Wersja do czytania:
Święta Maria Magdalena Pazzi jako swoje hasło wybrała słowa "Cierpieć, a nie umierać".
Natomiast ci którzy poważnie cierpią, a nie chcą tego cierpienia, często modłą się o szybką śmierć. Św. Maria Magdalena odwrotnie, chciała nie umierać, ale jak najdłużej cierpieć.
Temat cierpienia w duchowości chrześcijańskiej to temat rzeka, natomiast każdy kto podejmuje się rozważań cierpienia czy cierpi, czy też chce zrozumieć cierpienie, zawsze musi pamiętać o tym, że cierpienie samo w sobie nie ma zupełnie żadnego znaczenia. Cierpienie jest czymś bezsensownym, czymś niechcianym, czymś co naturalnie od siebie odsuwamy. Jeżeli cierpienie ma mieć jakąkolwiek wartość, to każda wartość cierpienia płynie tylko i wyłącznie z Krzyża i z cierpienia Pana Jezusa. Tylko i wyłącznie we włączeniu swojego cierpienia w cierpienie Chrystusa, możemy mówić o jakiejkolwiek wartości duchowej, wartości zbawczej cierpienia. A nawet i to, w Krzyżu przecież nie chodzi tak naprawdę o cierpienie. W Krzyżu, mimo że Pan Jezus cierpiał, w Krzyżu chodzi o posłuszeństwo woli Bożej. Dlatego cierpienie ma ćwiczyć naszą wolę, cierpienie przede wszystkim ma uczyć nas posłuszeństwa woli Bożej.
Duch Święty
Wersja do słuchania.
Wersja do czytania:
Trwamy jeszcze w oktawie Zesłania Ducha Świętego.
Osoba Ducha Świętego dzisiaj została niestety w dużej mierze zawłaszczona przez różne grupy, czy to pentekostalne, czy charyzmatyczne, i często wykorzystana w sposób niewłaściwy. Zawsze warto sięgać do tego, co sam Chrystus mówi o Duchu, którego pośle, o Duchu Świętym. I takie trzy określenia na pewno można z wypowiedzi Pana Jezusa wyłuskać. Mianowicie: po pierwsze Duch Święty jest duchem prawdy, po drugie jest Parakletem, Pocieszycielem i po trzecie jest Uświęcicielem.
Po pierwsze Duch prawdy, który doprowadzi Kościół do całej Prawdy, to znaczy, że Kościół cieszy się i ma zagwarantowaną asystencję Ducha Świętego i dlatego Kościół przez wszystkie wieki ośmielał się ogłaszać dogmaty, Kościół ośmiela się mówić, co jest dobrem co jest złem, co jest grzechem co jest łaską, dlatego że wierzy, że nie sam Kościół jest prawodawcą, ale przekazuje tylko to, co Duch Święty chce zdziałać i przekazać w Kościele. To na poziomie ogólnokościelnym, ale przecież na poziomie indywidualnym każdego człowieka również Duch Święty doprowadza nas do prawdy, przede wszystkim do prawdy o nas samych.
Uświadomienie sobie i nazwanie po imieniu swoich grzechów i swoich mocnych stron jest początkiem nawrócenia. Żeby cokolwiek naprawić trzeba wiedzieć najpierw co jest zepsute. Cała praktyka rachunku sumienia i regularnej Spowiedzi zmierza właśnie do tego, żeby każdy z nas uświadomił sobie i skonfrontował się z własnymi wadami, ze swoimi grzechami. Dlatego właśnie w spowiedzi wyznajemy konkretne grzechy, nie tylko po to żeby spowiednik je usłyszał, ale też żeby samemu zmusić się do skonfrontowania, do powiedzenia na głos tego co jest w nas słabe i grzeszne, po to żeby można było to uzdrowić, dopuścić tam łaskę uświęcającą.
Po drugie Duch Paraklet, często to słowo jest tłumaczone na język polski jako Pocieszyciel, co nie jest dosłownym tłumaczeniem. Paraklet, greckie paraklet, oznacza adwokata, czyli kogoś kto staje obok nas, kto jest wzywany na pomoc, gdy trzeba występować przed sądem. I to jest dobre określenie działania Pana Boga w ogóle, który nie niszczy naszej autonomii, ale właśnie staje przy naszym boku i podpowiada nam, daje natchnienia co należy czynić. Pamiętamy z innego miejsca w Nowym Testamencie te słowa Pana Jezusa, że "będą was [Apostołów] ciągać przed sądy, przed trybunały, przed namiestników. Nie bójcie się wtedy co macie mówić, bo nie wy będziecie mówić, ale Duch Święty będzie mówił za was" (Por. Mt 10, 19). Tak więc Pan Bóg nie niszczy naszej autonomii, ale posługuje się nami, delikatnie podpowiada co mamy robić w sytuacjach wątpliwych, gdzie jest dobro, a gdzie zło, co należy odrzucić, a co należy wybrać.
I po trzecie, Uświęciciel. Św. Cyryl Jerozolimski porównywał działanie Ducha Świętego i dary Ducha Świętego do wody. Do wody która zawsze jest taka sama, Duch Święty zawsze jest ten sam. Woda zawsze ma ten sam smak, ten sam kolor, jest bezbarwna. Natomiast w zależności od tego, gdzie trafi, sprawia różne skutki. I św. Cyryl ładnie to opisuje, że kiedy woda trafi do róży, sprawia że róża jest czerwona, w lilii sprawi woda że lilia będzie biała, w jabłoni sprawi że jabłoń wyda owoc, a w zbożu że wyda ziarno. Więc ta sama woda sprawia różne skutki, tak samo z Duchem Świętym który jest mądry, Bóg jest mądry.
Bóg jest mądry i Bóg wie, komu i jaki dar należy udzielić, żeby wydał owoce świętości.
Non possumus
Wersja do słuchania.
Wersja do czytania:
Święty biskup Stanisław poniósł śmierć męczeńską, ponieważ sprzeciwił się królowi, sprzeciwił się silniejszemu od siebie. Ale sprzeciwił się w obronie prawa Bożego i Ewangelii.
My jako katolicy co do zasady nie jesteśmy anarchistami, dlatego że raczej idziemy za wskazaniem św. Pawła że "wszelka władza pochodzi od Boga" (por: Rz 13,1). Natomiast nasza wierność władzy świeckiej sięga tak daleko, jak daleko sięga wierność tej władzy prawu Bożemu.
To znaczy, że jeżeli władza świecka czy jakakolwiek inna władza zaczyna sprzeciwiać się prawu Bożemu, to mamy również mieć siłę do powiedzenia "Nie". I mamy w historii Kościoła wspaniałe przykłady świętych: święty Stanisław, święty Tomasz More z Anglii, bł. kardynał Wyszyński. Mamy umieć powiedzieć "Non possumus", nawet jeżeli ten komu się sprzeciwiamy jest fizycznie od nas silniejszy. Nawet jeżeli fizycznie przegramy, to moralnie mamy obowiązek stanąć w obronie prawa Bożego.
Praca a życie
Wersja do słuchania.
Wersja do czytania:
Dzisiejsze święto św. Józefa robotnika siłą rzeczy kieruje nasz wzrok na temat ludzkiej pracy, temat, który był również podejmowany ze strony teologicznej, jako część życia duchowego człowieka.
Dwa teksty magisterium Kościoła: najpierw przełomowa i słynna encyklika papieża Leona XIII z końca 19 wieku Rerum novarum. Wtedy socjalizm zaczynał święcić tryumfy i papież uznał, że jako Kościół musi zareagować na rodzący się socjalizm. Oraz encyklika papieża Jana Pawła II w rocznicę Rerum novarum, encyklika zatytułowana Laborem exercens. Papieże przypominają, że praca jest częścią życia ludzkiego, że praca była również w Raju. Otóż wtedy po stworzeniu praca nie była uciążliwa, nie była koniecznością, nie była przykrością. Natomiast po grzechu pierworodnym praca stała się ciężarem. Tak jak Adam i Ewa, będąc wygnanymi z Raju, usłyszeli, że ziemia będzie im rodziła chwasty, podczas gdy pożywieniem są zboża, ludzie w pocie czoła będą zdobywać pożywienie. Od tego momentu praca stała się uciążliwością, stała się przykrością, ale nadal jest częścią życia ludzkiego i trudno pomyśleć o życiu ludzkim bez pracy. Jest to wciągnięte również w nasze uświęcenie, nie na darmo św. Benedykt ukuł to powiedzenie "ora et labora", czyli módl się i pracuj - 2 składowe życia człowieka.
Natomiast, tak jak wszystko co Pan Bóg daje, praca ma służyć naszemu uświęceniu, naszemu wzrostowi również duchowemu. Nie można z pracy uczynić, tak jak z wszystkiego co Pan Bóg daje, nie można uczynić sobie bożka i we wszystkim trzeba zachować umiar. I jest bardzo ładna zasada benedyktyńska, która dzieli dobę 24 godzinną na 3 części: 8 godzin modlitwy, 8 godzin pracy, 8 godzin odpoczynku.
Dlatego do pracy podchodzimy jako do części naszego życia, ale nie czynimy z pracy czegoś najważniejszego. Dzisiaj zobaczcie, jak w świecie świeckim, jak często rynek pracy wymusza na ludziach pracę ponad miarę, ponad siły, też ponad czas, który może być przeznaczony na pracę. I to trzeba też patrząc na ludzi z którymi się spotykamy, wziąć pod uwagę, że rzeczywiście ludzie często zbyt długo, zbyt ciężko pracują, nie mając czasu na to, co życiu również istotne, na na życie rodziny, na życie duchowe i to też trzeba jakoś uwzględnić.
Praca jest częścią życia duchowego, ale nie może być jedyną składową życia.
Obojętność na zło
Wersja do słuchania.
Wersja do czytania:
Latorośl, która nie przynosi owocu będzie odrzucona, odrzucona w ogień i spłonie (J 15, 2-7).
To jest jeden z tych fragmentów Ewangelii które dzisiaj nie są zbyt popularne, i w Kościele i w świecie. Dziś jest promowany obraz Chrystusa jako takiego zawsze uprzejmego, zawsze pochylającego się nad każdym, bez względu na to kto, co i jak robi i czy jest jakakolwiek chęć poprawy.
Natomiast są te fragmenty Ewangelii, w innym miejscu Chrystus powie, że nie przyszedł przynieść pokoju tylko ogień rzucić na ziemię i pragnie żeby on zapłonął i wskazuje że będzie podział w rodzinach, będzie córka przeciw matce, matka przeciw córce, ojciec przeciwko synowi, itd. (Łk 12, 49-53).
I to jest temat dosyć ciężki, dlatego że dzisiaj właśnie to się obserwuje w rodzinach. Jako księża, gdy spowiadamy, bardzo często słyszymy chociażby rodziców niezwracających uwagi na grzechy swoich dzieci. To wychodzi w konfesjonale: zupełny brak zwrócenia uwagi, brak reakcji na grzechy. I nie tylko w rodzinach, ogólnie jesteśmy dzisiaj trochę znieczuleni na grzechy, na grzechy naszych bliźnich. Siłą zła nie jest to, że niektórzy ludzie są źli, ale siłą zła jest to, że ludzie dobrzy są obojętni (Edmund Burke). Obojętność na zło zawsze doprowadzi do powiększenia tego zła, natomiast umiejętność reagowania na zło, umiejętność upomnienia, umiejętność postawienia się złu, nawet za cenę pokoju, czy to w rodzinie, czy wśród znajomych, czy gdziekolwiek taka sytuacja się pojawia, to jest stawanie za prawdą, oczywiście w miłości i z wielkim szacunkiem. Natomiast nie da się budować miłości bez prawdy, nie da się budować miłości na grzechu. Więc ten ogień który Chrystus chce żeby zapłonął, podział który nastąpi, jest podziałem w walce o prawdę, o łaskę. W walce o dobro.
Niesprawiedliwe sądy
Wersja do słuchania.
Wersja do czytania:
Chrystus pozostawił nam wzór, po to żebyśmy wstępowali jego ślady, pozostawił nam wzór cierpienia (1 P 2:21). Z taką różnicą że On się grzechu nie dopuścił, nie popełnił żadnego grzechu, a mimo to poddawał się temu, który sądził Go niesprawiedliwie. W związku z tym, skoro On jako zupełnie niewinny poddawał się sądzącemu niesprawiedliwie, to my tym bardziej jako grzesznicy, jako ci, którzy popełniamy grzechy, powinniśmy poddawać się niesprawiedliwym osądom, w milczeniu, nie złorzecząc, ale przyjmując to cierpienie jako zadośćuczynienie nie za nasze grzechy.
Oczywiście nie chodzi o to, żeby robić z siebie zawsze i wszędzie kozła ofiarnego, dlatego że i Chrystus potrafił dopominać się o prawdę. Przed Sanhedrynem, gdy został spoliczkowany przez sługę arcykapłana zapytał: «Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?» (J 18, 23). Więc są takie sytuacje, w których należy domagać się prawdy, ale czasami ponieważ musimy zadośćuczynić, powinniśmy zadośćuczynić, chcemy zadośćuczynić za swoje grzechy, to są takie sytuacje, kiedy warto zrobić ofiarę ze swojego dobrego mniemania o sobie, ze swojej godności, złożyć ją na ołtarzu, poświęcić jako zadośćuczynienie za nasze grzechy.
Zwiastowanie Najświętszej Maryi Panny
Wersja do słuchania.
Wersja do czytania:
Dziewięć miesięcy przed 25 grudnia, czyli przed Bożym Narodzeniem, Kościół obchodzi uroczystość Zwiastowania Pańskiego, Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny. W sensie ścisłym to właśnie 25 marca, w uroczystość Zwiastowania, Słowo stało się Ciałem, a Boże Narodzenie jest tylko tego konsekwencją. I tak jak w pobożności i w liturgii, cała pobożność maryjna kieruje ostatecznie do Chrystusa, tak samo w teologii wszystkie pytania i wszystkie definicje maryjne wypływają z prawdy o tym, kim jest Chrystus.
Sobór efeski, który sformułował prawdę o Bożym Macierzyństwie nie był soborem maryjnym, był soborem chrystologicznym. Ojcowie soborowi kłócili się, spierali się o to i próbowali wypracować definicję, kim jest Chrystus, Bóg i człowiek. I dopiero gdy dotarli do tej prawdy mogli określić, że Maryję można nazywać świętą Bożą Rodzicielką.
W dogmatach - mamy cztery dogmaty maryjne - mamy dogmat o Bożym Macierzyństwie, o tym że Zawsze Dziewica, o Niepokalanym Poczęciu i o Wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny.
Jeśli chcemy mówić o Maryi, o Jej cechach, o Jej przywilejach, one wszystkie wypływają z tej pierwszej prawdy, że jest świętą Bożą Rodzicielką, a możemy Ją tak nazywać, ponieważ w teologii mówimy o communicatio idiomatum, czyli o wymienności określeń Chrystusa i Boga. Czyli to co możemy powiedzieć, o Jezusie Chrystusie, możemy jednocześnie powiedzieć o Bogu. A co możemy powiedzieć o Bogu, możemy jednocześnie powiedzieć o Chrystusie.
Więc jeśli mówimy, że Jezus Chrystus urodził się w Betlejem, możemy powiedzieć, że Bóg urodził się w Betlejem. Jeżeli mówimy, że Jezus Chrystus umarł na krzyżu, możemy powiedzieć, że Bóg umarł na krzyżu. Więc jeśli Maryja jest matką Jezusa Chrystusa, to jednocześnie Maryja jest matką Boga.
Ten tytuł dla nas dzisiaj jest oczywisty, w Kościele często używany, mamy modlitwę Pod Twoją obronę uciekamy się święta Boża Rodzicielko. Ale na początku nie było to takie oczywiste, i rzeczywiście ojcowie soborowi spierali się, czy można Maryję nazwać matką Boga. Można - Maryja jest świętą Bożą Rodzicielką i stąd wypływają wszystkie jej wcześniejsze przywileje: czyli Niepokalane Poczęcie, i wszystkie późniejsze godności, które otrzymała: Wniebowzięcie, ukoronowanie na Królową Nieba i Ziemi.
Amen.
Zmartwychwstanie Pańskie
Wersja do słuchania.
Wersja do czytania:
Mimo bardzo długiej tradycji, również tradycji Uniwersyteckiej, i uprawiania teologii i potężnego namysłu, potężnej pracy, włożonej w to, żeby zrozumieć teologię, zrozumieć Pana Boga, tak naprawdę przesłanie Ewangelii, przesłanie chrześcijańskie jest bardzo proste. O tym zaświadcza Piotr w dzisiejszej lekcji (Dz 3,13-19), który mówi o tym, że żeście zgrzeszyli, zabiliście Chrystusa, Chrystus powstał z martwych, Bóg Go wskrzesił z martwych, dlatego się nawróćcie. Bo zmartwychwstanie Pana Jezusa, Śmierć i Zmartwychwstanie są po to, żebyście się nawrócili i dostąpili odkupienia, odpuszczenia waszych grzechów.
Więc to jest kwintesencja całej Ewangelii, kwintesencja całego życia duchowego, do której trzeba nieustannie wracać. Dlatego, że w życiu duchowym jest i miejsce na prawdę o Bogu i o człowieku. W życiu duchowym jest miejsce i na prawdę o grzechu i na prawdę o okolicznościach tego grzechu który został popełniony. Ale niedobrze jest, gdy prawda o o człowieku wyprzedza, dominuje nad prawdą o Bogu, niedobrze jest, gdy prawda o okolicznościach grzechu przeważa nad samym faktem grzechu.
Jeżeli Chrześcijaństwo ma mieć w ogóle jakikolwiek sens, jeżeli Zmartwychwstanie Pana Jezusa ma mieć jakiekolwiek znaczenie, nie tylko historyczne, to trzeba zacząć rzecz od tego, że zgrzeszyliśmy i że potrzebujemy odkupienia i odpuszczenia naszych grzechów. Dopiero wtedy możemy zrozumieć, dlaczego Bóg umarł i zmartwychwstał.
Amen.
Strona 1 z 2